Co to będzie?

W niedzielę, 25 VIII napisałem na moim blogu o pomyśle prywatyzacji miejskiej, bytomskiej spółki – Zakładu Budynków Miejskich i o braku jakichkolwiek sensownych wyjaśnień, dlaczego taki projekt się pojawił. W poniedziałek, 26 VIII prezydent Bytomia Damian Bartyla wycofał projekt uchwały w tej sprawie z porządku obrad sesji Rady Miejskiej. Dobrze się stało, że ten szkodliwy pomysł nie został zrealizowany. Naturalnie pytanie – czy projekt trafił tymczasowo do zamrażarki, a teraz będzie odbywało się łamanie kołem przeciwników prywatyzacji? – jest dla mnie otwarte. Pożyjemy – zobaczymy.

Przy tej okazji, jako wielce przez życie doświadczony samorządowiec, muszę zauważyć, że prezydent Bartyla zaliczył już w sprawie ZBM-u szkodę wizerunkową. Może niewielką, ale znaczącą. A jak ważny jest wizerunek wie każdy kandydat nawet w najskromniejszych wyborach.

Najpierw Bartyla zgłosił z zaskoczenia projekt uchwały o prywatyzacji ZBM-u. Wcześniej nie było żadnych publicznych konsultacji i w zasadzie nie bardzo wiadomo, dlaczego i po co mamy prywatyzować ZBM. Po paru dniach również z przyczyn do końca niejasnych zmienił zdanie i już mu się tak nie śpieszy z prywatyzacją. Nie wiadomo także czy zmienił zdanie na stałe czy na chwile. Ilość znaków zapytania i sprzecznych sygnałów dla przeciętnego bytomskiego wyborcy zdecydowanie za duża.

Podsumowując: Ciemno wszędzie. Głucho wszędzie. Co to będzie? Co to będzie?

One Response to “Co to będzie?”

  1. Pozwól, że jednak pobronię pomysłu prywatyzacji ZBM dokładajac kilka zdań do naszej polemiki spod Twego poprzedniego blogowego wpisu na ten temat (choć nie wiem, czy przez to popieram to, o co chodzi prezydentowi Bartyli, bo do tej pory… nie wiadomo o co chodzi – uzasadnienie skape, by nie rzec tajemne, inicjatywa wycofana z obrad rady miejskiej, itd. itd.).
    Tak czy siak, uważam, że usługi administrowania wspólnotami przez ZBM sa gospodarka mieszkaniowa mniej więcej w tym samym stopniu, co sprzedaż napojów z saturatora – zaopatrzeniem ludności w wodę.
    I nie jest to żaden „liberalizm łupany”, ale elementarna lektura konstytucji naszego kraju. A dokładnie zapisanej tam (i zwykle ignorowanej przez polityków) zasady SUBSYDIARNOŚCI – władzę publiczna i pieniadze podatników angażować należy tylko tam, gdzie sa NIEZBĘDNE DLA UZUPEŁNIENIA (lecz nie zastapienia!) aktywności podmiotów niżej położonych w organizacji państwa – w tym przypadku: działalności indywidualnych obywateli, organizacji pozarzadowych i podmiotów gospodarczych. Dlatego też prywatyzację n.p. BPMu zajmujacego się gospodarka mieszkaniami komunalnymi dla niezamożnych bytomian uważałbym za pomysł oczywiście niedopuszczalny; brak prywatyzacji obecnego ZBMu – nie ma uzasadnienia żadnego.

    Dorzucę – jadowicie – post scriptum: no chyba, żeby za uzasadnienie takie uznać możliwość rozdania paru ciepłych, kierowniczych posad faworytom Ratusza…