Jazda bez trzymanki

W ciągu ostatnich dni kilka razy siadałem do napisania czegoś o wyborach prezydenckich, ale za każdym razem rozpoczęty tekst lądował w koszu na śmieci. Oczywiście w niebieskim, przeznaczonym na odpadki papierowe. Bo, o czym tu pisać? O tym, iż niezależnie od tego, w jaki sposób przeprowadzona zostanie prezydencka elekcja to i tak będzie się nad nią unosił cień łamania prawa? Albo po raz kolejny o tym jak można się zakiwać nie podejmując racjonalnej i niewątpliwie wskazanej decyzji o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej? A może opisać jak urzędnik administracji rządowej wydał 75 mln zł, bo miał na to ochotę? Odpowiedzi na te pytania to temat na oryginalne połączenie thrillera politycznego z czarną komedią a nie na polityczną analizę. Trzeba jednak przyznać, iż są tacy twórcy parakabaretowi jak np. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek, którzy próbują udzielić na wyżej wymienione pytania, odpowiedzi. Tyle, że „chamska hołota” jakoś nie chce zrozumieć tych wyrafinowanych treści.

Z zachowaniem pewniej ostrożności, wynikającej z niestabilności emocjonalnej naszego rządu, należy założyć, że wybory prezydenckie odbędą się 28 czerwca. Zamiast zatem dumać nad rozlanym mlekiem zastanówmy się, co się stanie po zakończonym procesie wyborczym. Możliwości są dwie. Według pierwszej, coraz bardziej osłabiony Andrzej Duda obroni się jednak w swoich Okopach Świętej Trójcy umiejscowionych w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu. Wtedy kilku tysiącom funkcjonariuszy sekty zorganizowanej przez prezesa Jarosława spadnie kamień z serca. Państwo Polskie na tym nie skorzysta, ale na pewno skorzystają Państwo Szumowscy.

Znacznie ciekawej będzie, gdy zrealizuje się możliwość druga, w której Andrzeja Dudę pokona ktoś z czwórki (w kolejności alfabetycznej): Robert Biedroń, Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz i Rafał Trzaskowski. Wymieniam całą czwórkę, aby nikogo nie urazić. Zostawię na boku problem, kto z nich ma największe szanse i że ich prezydentury różniłyby się od siebie. Ważne jest to, co dla wydaje się wspólne a więc przywrócenie poszanowania prawa i konstytucji. Podkreślam ten element, bo uczulenie na przestrzeganie Konstytucji u szefa prezydenta Dudy to jest prezesa Jarosława jest powszechnie znane. Wstrząs konstytucyjny mamy, zatem jak w banku. Jakie będą jego efekty? Różnorodne i nie powtrzyma ich seria bolesnych zastrzyków.

Wieść gmina niesie po Warszawie, że w jaskini prezesa Jarosława przy ul. Nowogrodzkiej próbują przygotować jednak jakieś antidotum na wypadek porażki wyborczej Andrzeja Dudy. Raczej wykluczam unieważnienie wyborów prezydenckich, które z puntu widzenia prawnego było by możliwe, ale spowodowałoby niechybną katastrofę wyborczą Dudy w powtórce. Może, zatem jakaś próba opóźnienia zaprzysiężenia nowego prezydenta? A w tym czasie przepchniecie ustaw, których później przepchnąć się już nie da? Na przykład, z bliskiej mi tematyki samorządowej, zmiana ustroju samorządowego w Warszawie, miastach aglomeracji górnośląsko-zagłębiowskiej oraz w Trójmieście? Pole do twórczej działalności wydaje się olbrzymie. A potem już tylko jazda bez trzymanki – Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu uzna, że nowy prezydent jest czasowo niezdolny do pełnienia tej funkcji. Zasadniczo ten przepis Konstytucji dotyczy dolegliwości zdrowotnych prezydenta a potencjalni następcy Andrzej Dudy wyglądają na okazy zdrowia, ale prof. Szumowski w razie, czego stanie na wysokości zadania.

Podsumujmy. Czeka nas szybka i ostra kampania wyborcza. Ale może się okazać, że czas po wyborach będzie jeszcze szybszy i ostrzejszy. Sądzę, że tak będzie, bo szansa na to, że większość Polaków odrzuci repetę z prezydentury Dudy wydaje się coraz bardziej możliwa. Tak będzie lepiej dla naszej ojczyzny, bo potrzebujemy prezydenta, który nas zjednoczy a nie będzie nadal dzielił na „chamstwo” i „państwo”.

Comments are closed.