Obyś żył w ciekawych czasach czytelniku!

Strzeliły korki od szampanów. Wszyscy zastanawiają się, co ich czeka w nadchodzącym roku. W Polsce pod względem politycznym najważniejszy jest wynik wyborów prezydenta Rzeczypospolitej. Postanowiłem, zatem powrócić na moim blogu do tego wydarzenia. Nie przepadam za pisaniem prognoz politycznych, bo życie nauczyło mnie, iż łatwo wtedy pomylić własne pragnienia z rzeczywistością. Dlatego nie napisałem prognozy, ale ocenę, z czym wchodzimy w rok 2020.

Wyjdę od tezy, którą prezentuję od wyborów parlamentarnych. Nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte, z wyjątkiem tego, że Andrzej Duda wejdźcie do drugiej tury wyborów. To jest raczej pewne. Wszystko inne już nie. Wbrew przekonaniu większości Polaków nie można być pewnym ponownego wyboru Andrzeja Dudy. Wszystko rozstrzygnie kampania wyborcza, czyli konkurs – kto popełni w niej więcej błędów?

W obozie prezydenta Dudy trwa rywalizacja pomiędzy zwolennikami „polityki miłości” i zdobywania niezdecydowanego centrowego elektoratu a chętnymi do przykręcenia Polakom śruby i pozyskania wyborców Konfederacji. Ostatnie wydarzenia dotyczące sądownictwa wskazują, iż przewagę zdobyli ci drudzy. Nie sądzę, aby był to efekt poważnych analiz. Po prostu górę wzięli pewni swego aroganci, którzy uważają, że zastraszony Polak zagłosuje tak jak oni oczekują. Słabo im to wychodzi, ale może wyborcy Janusza Korwina-Mikke i Krzysztofa Bosaka dadzą się na to nabrać? Czas pokaże. Natomiast opowieści o tym, że prezydent Duda zdobędzie głosy wyborców, którzy oddali je w zeszłym roku na Lewicę należy włożyć między polityczne bajki.

Po drugiej stronie politycznej barykady karty, za wyjątkiem Lewicy zostały już odkryte. Małgorzata Kidawa-Błońska i Władysław Kosinak-Kamysz to optymalni kandydaci swoich ugrupowań. Jest tak nawet w przypadku Kidawy-Błońskiej, mimo narzekania rozmaitych statystów politycznych i komentatorów, którzy oczekiwali wystawienia przez Platformę Obywatelską Mojżesza. W wyborach prezydenckich trzeba przekonać Polaków do głosowania i proste przeprowadzenie ich przez pustynię to zdecydowanie za mało. Do tej dwójki kandydatów dochodzi kandydat środowisk celebryckich, czyli Szymon Hołownia. Szkoda mojego czasu na dumanie nad tym, o co chodzi temu Panu.

Natomiast na Lewicy kandydaci optymalni, czyli Robert Biedroń i Adrian Zandberg najwyraźniej nie mają ochoty podjąć rękawicy. Intuicja podpowiada mi, że dla nich polityką nie jest już nużącą pracą u podstaw, ale radosnym kroczeniem od sukcesu do sukcesu. Start w wyborach prezydenckich byłby, co prawda inwestycją w polityczną przyszłość Lewicy, ale triumfalnych selfi w mediach społecznościowych nie gwarantuje. W efekcie proces wyłania kandydata Lewicy zaczął przypomnieć realizację zawołania: Ratuj się, kto może! Kandydat lub kandydatka Lewicy może nie wygrać, ale powinien zdobyć wynik potwierdzający pozycję polityczną formacji. Nie jestem przekonany czy da się to osiągnąć, gdy za wyborem kandydata będą przemawiały jedynie takie elementy jak radykalne poglądy, płeć czy debiut w polityce.

Kto zatem wygra prezydencki wyścig? Powrócę do początkowej tezy – póki, co mamy remis, ze wskazaniem na Andrzeja Dudę, ale jednak remis. W pierwszej turze, w której zapewne najlepszy wynik osiągnie dotychczasowy prezydent będziemy mieli także rodzaj prawyborów wśród kandydatów opozycji. Liderem w tej stawce wydaje się na dziś Kidawa-Błońska, ale też nie jest to pewne. W tej sprawie wiele zależy od tego, kogo w końcu wskaże Lewica. Czy będzie to kandydat, który może odebrać cześć głosów kandydatce PO? Dla mnie takim kandydatem byłby np. Marek Belka. Ale kto by tam się przejmował moimi pomysłami? Prawdziwy bój o przyszłość naszego kraju rozpocznie się w momencie, gdy poznamy wynik pierwszej tury. Losy prezydentury rozstrzygną dwa tygodnie kampanii wyborczej przed drugą turą. Nie podejmę się zgadnąć, czym się ona skończy.

Interesująca jest też odpowiedź na pytanie jak będzie przebiegało przejmowanie Pałacu Prezydenckiego od Prawa i Sprawiedliwości, jeśli Andrzej Duda przegra. Będziemy wtedy obserwować proces przejmowania władzy od ugrupowania prezesa Kaczyńskiego, które przeistoczyło się w ostatnich latach w partię władzy totalnej. Przykład Senatu po wyborach parlamentarnych może się okazać mylący.

Już dziś Marszałek Sejmu RP nie wykonuje prawomocnego wyroku sądu nakazującego ujawnienie podpisów pod rekomendacjami kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa, Prokurator Generalny nie realizuje wyroku w sprawie przywrócenia do pracy skrzywdzonego prokuratora a Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji tak samo traktuje wyrok w sprawie emerytury ograniczonej przez tzw. ustawę dezubekizacyjną. Takie kwiatki oznaczają, że można sobie wyobrazić PiS sabotujący posiedzenie Zgromadzenia Narodowego i niedopuszczający do złożenia ślubowania przez nowego prezydenta RP. Albo Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem mgr Julii Przyłębskiej stwierdzający „przejściową przeszkodę w sprawowaniu urzędu” przez nowego prezydenta RP.  Kto wie, co mogą wykombinować przy ulicy Nowogrodzkiej?

Obyś żył w ciekawych czasach drogi czytelniku!

Comments are closed.