Panie Prezydencie nie przystoi!

Niechętnie piszę o bytomskim samorządzie. Przepychanki między prezydentem Bytomia Damianem Bartylą a bytomskimi radnymi przypominają coraz bardziej bójkę, w której używane są argumenty równie wyrafinowane jak kij bejsbolowy. Naiwnie uważałem za możliwe, że po nieudanym referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta, obie strony bytomskiej awantury usiądą do rozmów, aby spróbować wypracować porozumienie umożliwiające odpowiedzialne działanie władz Bytomia. Jak widać, słychać i czuć, po ostatniej awanturze na sesji Rady Miejskiej taka opcja jest niemożliwa. Prezydent Bartyla rozpoczął kontratak na przeciwnych mu radnych. Na początek w sprawie miejskiego stadionu. Może gdyby taką determinację jak w sprawie stadionu wykazywał w kompetentnym zarządzaniu miastem nie byłoby w Bytomiu tak źle.

Nic dobrego nie zdarzy się jednak w mieście, w którym decyzje o milionowych wydatkach podejmowane są pod presją i groźbą ze strony skandalicznie zachowujących się kiboli. Traktowanie miasta jak dodatku do IV-ligowego klubu piłkarskiego skończy się tym, że nowego stadionu i tak nie będzie a przy okazji zmarnowane zostaną publiczne pieniądze potrzebne na wiele innych niezbędnych rzeczy.

Prezydent Bartyla terroryzując bytomskich radnych z pomocą pokrzykujących kiboli niszczy szanse na jakiekolwiek porozumienie, które nawet doraźnie mogłoby przynieść poprawę sytuacji zadłużonego i skonfliktowanego miasta. W działaniach terroryzujących jest niestety skuteczny – bytomscy radni PiS-u wyraźnie się przestraszyli. Widocznie w gromadzie kiboli dostrzegli swój elektorat. Taki sposób uprawiania miejskiej polityki ostatnio w Bytomiu stosował w 2006 r. Janusz Paczocha. Zresztą, na szczęście dla Bytomia, nieskutecznie. Tyle, że był on wtedy przywódcą opozycji i miał takie zbójeckie prawo, a że przy okazji sam się wygumował z bytomskiej polityki to już jego problem. Ale gdy do takich metod sięga urzędujący prezydent miasta to świadczy, że nie rozumie, po co został pierwszym miejskim urzędnikiem.

Uważam, że prezydent miasta powinien starać się łączyć ludzi a nie dzielić. Powinien szukać porozumienia. Dzisiaj Damian Bartyla woli eskalować istniejące konflikty. Dla niego uzasadniona krytyka błędnego zarządzania miejskimi finansami jest „donosem” a argumenty podczas dyskusji na sesji Rady Miejskiej woli zastępować porykiwaniem kiboli. Panie Prezydencie nie przystoi!

Comments are closed.