Panu Bogu świeczkę, Diabłu ogarek

W lecie, obywatele krajów demokratycznych oddają się odpoczynkowi. Nic, zatem dziwnego, że prezydent Andrzej Duda udał się parę tygodni temu do Juraty. Odpoczynku tam jednak nie zaznał. Pod bramą prezydenckiej siedziby pojawili się wczasowicze, którzy przerwali plażowanie, aby żądać trzykrotnego weta do ustaw dowcipnie nazywanych przez ministra Ziobrę reformą polskiego sądownictwa. Okazało się jednak, iż poczucie humory Dudy różni się nieco od poczucia humory Ziobry. Sądząc z dwóch zawetowanych ustaw i jednej podpisanej różni się w 66 %.

Kpię sobie oczywiście z ostatnich wydarzeń. Poważnie jednak to nie da się ukryć, że maszyna Dobrej Zmiany zatarła się na skutek działania czynnika ludzkiego.

Nie podejmę próby wyjaśnienia powodów decyzji Andrzeja Dudy. Z różnych wyjaśnień, jakie się pojawiają odrzucam tylko zdecydowanie koncepcję celowej ustawki uzgodnionej pomiędzy Dudą a Jarosławem Kaczyńskim. Musiała by być to niezwykle zakonspirowana operacja i do tego mocno ryzykowna. Jej skuteczny efekt byłby wątpliwy. Jedno wydaje się jednak pewne, po raz pierwszy Andrzej Duda zachował się jak Prezydent RP. Czas pokaże czy był to jednorazowy wybryk czy też nowa jakość na polskiej scenie politycznej.

Dzisiaj ważniejsza jednak od domysłów, co powodowało Andrzejem Dudą jest próba analizy jak będą przebiegać dalsze wydarzenia. Pierwszym testem będzie treść zapowiedzianych przez Prezydenta RP projektów ustaw dotyczących zmian w sądownictwie.

Wariant pierwszy to projekty ustaw niewiele różniące się od pomysłów Zbigniewa Ziobry. Uprawnienia decyzyjne zostanie tylko przeniesione do urzędu Prezydenta RP. Na to zdaje się wskazywać wywiad udzielony przez Zofię Romaszewską, na której opinię powoływał się Andrzej Duda uzasadniając weto. To będzie oznaczało, że akcja Dudy to był tylko element awantury o schedę po Jarosławie Kaczyńskim. Czy to się Prezydentowi RP opłaca? Nie sądzę. Nawiązując do „Ucha Prezesa” Duda wróciłby w niesławie do sekretariatu. Kaczyński nie zapomni doznanego upokorzenia i w odpowiednim momencie i tak przypomni Dudzie, kto tu rządzi.

Drugi wariant, najbardziej bliski mojemu sercu, to Andrzej Duda przestawiający projekt zgodny z przepisami Konstytucji RP. Zapewne rządząca większość zrobi z tych projektów, jak zauważył Leszek Miller, marmoladę. To, iż prezydent Duda musiałby wtedy zawetować nowe ustawy, które pierwotnie były jego projektami nie jest żadnym problemem. To weto byłoby bardzo oczekiwanie i to najprawdopodobniej nie tylko w obozie szeroko pojętej opozycji. Czy to się Prezydentowi RP opłaca? Oczywiście tak. Nawet, jeśli oznacza to dla niego poważne ryzyko nieuzyskania reelekcji w 2020 r. Wtedy po odejściu z Pałacu Prezydenckiego spędzi prezydencką emeryturę, jako człowiek powszechnie szanowany w świecie za to, że obronił w Polsce demokrację. W przeciwieństwie do poprzedniego wariantu, w którym reelekcja także jest niepewna. Za to Duda stanie się wtedy operetkową postacią, którą będą zapraszać na wykłady, co najwyżej do Turkmenistanu.

Bystry obserwator polskiej sceny politycznej może jednak zauważyć, iż w trakcie próby zdemolowania polskiego sądownictwa prezydent Duda postąpił zgodnie z przysłowiem przywołanym w tytule – Panu Bogu świeczkę, Diabłu ogarek. Dwie zawetowane ustawy dla opozycji i jedna podpisana dla rządzących. Wniosek z tego taki, że najbardziej możliwy wydaje mi się wariant trzeci – Andrzej Duda podejmuje karkołomną próbę dopieszczenia możliwie wszystkich, od Jarosława Kaczyńskiego i uczestników miesięcznic po Andrzeja Rzeplińskiego i demonstrantów manifestujących pod Sądem Najwyższym. Jedynym, który nie może liczyć na satysfakcję zdaje się być Zbigniew Ziobro. Czy zgniły kompromis jest możliwy? Być może tak. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nasze demokratyczne państwo wyjdzie z tego obronną ręką.

Przyszłość, zatem wygląda bardzo mglisto. Po raz pierwszy jednak od demolki Trybunału Konstytucyjnego wstąpiła we mnie nadzieja, iż zwarte szeregi zwolenników jednoosobowych, niczym nieograniczonych rządów Jarosława Kaczyńskiego wcale nie są takie zwarte. Być może sumienie nie jest w tych szeregach towarem deficytowym?

Comments are closed.