Pomnik markentingu politycznego

Jarosław Kaczyński zakomunikował, że żałoba po śmierci Lecha Kaczyńskiego zakończy się dopiero wtedy, gdy powstanie pomnik tragicznie zmarłego prezydenta RP. Domyślam się, że chodziło prezesowi Kaczyńskiemu o żałobę w sensie politycznym, bo w sensie prywatnym, jest dla mnie zrozumiałe, iż ta trauma nie opuści go już nigdy.

Dziś odstąpię od pisania o sprawach śląskich i bytomskich i zajmę się opisanym wyżej politycznym komunikatem Jarosława Kaczyńskiego. W jednej ze stacji telewizyjnych usłyszałem komentarz, że jest to warunek stawiany przez Jarosława Kaczyńskiego Platformie Obywatelskiej. To uproszczenie. Ten warunek stawia Jarosław Kaczyński wszystkim Polakom. Komunikat, który wygłosił w gruncie rzeczy tłumaczy się tak: zaakceptujcie tezę, że Lech Kaczyński był wspaniałym prezydentem RP i zginął śmiercią męczeńską, bo jeśli nie to polska polityka będzie się kręcić cały czas wokół katastrofy smoleńskiej. Jarosław Kaczyński już wie, że wyborów nie wygra, rządzić już nie będzie, chce przynajmniej zawłaszczyć pamięć i historię.

Politykom pomniki można stawiać dopiero wtedy, gdy opadnie kurz bieżącego sporu politycznego, gdy możliwa jest w miarę obiektywna ocena ich dokonań. Póki Prawo i Sprawiedliwość będzie miało wypisaną na wyborczych transparentach pamięć śmierci Lecha Kaczyńskiego taka ocena nie będzie możliwa.

Czy zatem Lech Kaczyński był dobrym prezydentem? W moim przekonaniu nie. Bilans jego prezydentury nie przyniósł Polsce pożytku. Jest jednak dla mnie zrozumiałe, że są Polacy inaczej oceniający prawie pięć lat jego kadencji. To potwierdza, że jej rzetelnej oceny można dokonać wtedy, gdy przestanie być elementem bieżącej polityki.

Może, więc Lech Kaczyński wart jest pomnika, bo zginął śmiercią męczeńską? Absolutnie nie. Zginął wskutek tragicznego wypadku, podobnie jak wielu innych, którzy razem z nim znajdowali się na pokładzie samolotu prezydenckiego. O ich śmierci trzeba pamiętać, trzeba ją upamiętnić, co zresztą się dokonało i dokonuje, ale czy byli męczennikami? Nie wsiedli na pokład samolotu ze świadomością, iż lecą po śmierć. I chociaż zabrzmi to brutalnie to w tym sensie większym heroizmem wykazał się mój dziadek Michał Czubak, gdy 31 sierpnia 1939 r. opuścił rodzinę z kartą mobilizacyjną w kieszeni, aby zameldować się w swojej jednostce wojskowej w Poznaniu. On wiedział, że jeśli wybuchnie wojna może już nie wrócić i nie uchylił się od tego obowiązku.

Dzisiaj ustawienie w Warszawie i to jeszcze być może przed Pałacem Prezydenckim pomnika Lecha Kaczyńskiego byłoby wyłącznie zabiegiem z arsenału środków marketingu politycznego.

Comments are closed.