Porządna lokomotywa

Stało się – Aleksander Kwaśniewski wszedł do politycznej gry, czym wzburzył sen polityków od prawa do lewa. Reakcje na ten komunikat przypomniały mi historię sprzed 11 lat. Zacznę, więc przypowieścią.

W 2002 r. przed pierwszymi bezpośrednimi wyborami prezydentów miast, burmistrzów i wójtów w mieście, nazwijmy go X, kierownictwo SLD zastanawiało się, kogo wystawić w wyborach. Dotychczasowy SLD-owski prezydent miasta im nie odpowiadał. Chcieli wystawić jednego z miejscowych działaczy SLD. Aby rozstrzygnąć konflikt, jako ówczesny ważny działacz SLD zamówiłem badania poparcia społecznego. Wykazały one, że dotychczasowy prezydent miasta może wygrać nawet w pierwszej turze, a kandydat kierownictwa miejskiego SLD w najlepszym razie będzie stanowił niewyraźne tło. Badania dostarczyłem do miasta X. O jak mi się oberwało! Okazało się, że wyniki badań poparcia społecznego to makulatura, ważniejsze było to, co uchwaliło miejskie kierownictwo SLD. A uchwaliło, że wyborcy mają popierać innego kandydata niż dotychczasowy SLD-owski prezydent miasta. Na szczęście po obu stronach SLD-owskiej barykady znaleźli się wtedy rozsądni ludzie i udało się znaleźć kompromis, który co najważniejsze zaakceptowali wyborcy. Dziś po latach mogę, z pewną satysfakcją, uzupełnić przypowieść informacją, że ówczesny kandydat miejskiego kierownictwa SLD na szczęście nie kandydował na prezydenta miasta X, a wyborcy wybierają tam, co wybory SLD-owskiego ojca miasta. Póki, co.

Reakcje na inicjatywę Kwaśniewskiego, szczególnie w SLD są w podobnym stylu, co opisana wyżej uchwała kierownictwa SLD w mieście X. Co prawda badania opinii publicznej pokazują, że wielu Polaków oczekuje wymiany Tuska na Kwaśniewskiego, a co za tym idzie powrotu lewicy do politycznej ekstraklasy, to jednak ważniejsze jest to, co uchwalono na partyjnym zebraniu. A tam uchwalono, że lewica jest wyłącznie na naszym zebraniu i tak mają myśleć wszyscy Polacy.

Od kilku miesięcy centrolewicowi wyborcy dotychczas popierający Platformę Obywatelską odchodzą od niej i …. znikają w czarnej dziurze. Niestety wygląda na to, że ani Leszek Miller, ani tym bardziej Janusz Palikot nie potrafią sięgnąć do tej czarnej dziury. Co najwyżej mogą worek z kilkunastoprocentowym poparciem przepychać miedzy sobą. Tą sytuację może zmienić inicjatywa Aleksandra Kwaśniewskiego.

Jestem dziś szeregowym członkiem SLD, nie zajmuję ważnych funkcji partyjnych oraz publicznych i do nich nie aspiruję. Mam natomiast prawo oczekiwać od kierownictwa mojej partii, że wykorzysta szansę, jaką daje oferta Aleksandra Kwaśniewskiego i nie będzie na nią odpowiadać językiem nienawiści i agresji. Mam prawo oczekiwać, że nie będzie prób sprowadzenia Kwaśniewskiego do roli dekoracji na plakacie wyborczym. Zwłaszcza, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nie tego oczekuje wielu Polaków.

Wiem, że skonstruowanie wielkiej centrolewicowej listy będzie trudne. Trzeba będzie rozwiązać wiele problemów, od sporów politycznych po prywatne animozje. Ale wierzę, może nieco naiwnie, w zdrowy rozsądek Leszka Millera.

Wiele też zależy od determinacji Aleksandra Kwaśniewskiego. Czy znajdzie w sobie siłę, aby sprostać oczekiwaniom? Czy będzie potrafił zapanować nad nadpobudliwością Janusza Palikota?

Na bocznicy kolejowej stoją lewicowe wagony. Są wagony SLD, w których nie potrafią sobie poradzić z odblokowaniem hamulca ręcznego. Jest pokiereszowany wagon Ruchu Palikota, który miał być ekspresem, a okazał się opóźnionym osobowym. Są też różne mniejsze i większe drezyny. We wszystkich wagonach i drezynach pełno ludzi, którzy ciągle kłócą się o to, kto jest prawdziwym kolejarzem. Czas połączyć to wszystko w jeden pociąg z porządną lokomotywą i wreszcie odjechać we właściwym kierunku.

Comments are closed.