Problemy? Nie przewiduję!

Nie pisuję na moim blogu na tematy związane z moją pracą samorządową. Ale dziś odstąpię od tej zasady. Niedawno szef zapytał mnie, dlaczego jestem przeciw likwidacji gimnazjów, jeśli kilkanaście lat temu byłem przeciwny ich tworzeniu. Otóż dziś jestem przeciwny z tego samego powodu, dla którego byłem przeciwny wtedy i nie widzę w tym sprzeczności.

Zapytacie, dlaczego? Jeśli ktoś uważa za niezbędne zmiany w sposobie edukowania młodych Polaków to ostatnią rzeczą, jaką powinien zrobić to marnować miliony złotych na niepotrzebne zmiany w strukturze organizacyjnej. Wprowadzenie gimnazjów kosztowało wiele milionów z państwowej kasy, ale w końcu udało się ustabilizować system i edukacja w Polsce pracuje przyzwoicie. Dzisiaj nowy rząd proponuje, aby znowu, z niejasnych przyczyn, znowu wydać wiele milionów złotych z naszych podatków. Związek Miast Polskich szacuje, że może to być ok. 1,5 mld złotych. Ale jest także nieznana na dziś cyfra kosztów dodatkowych, które będą nas jeszcze czekały w nadchodzących latach, jako konsekwencja likwidacji gimnazjów.

Załóżmy przez chwilę, iż polski system nauczania wymaga radykalnych zmian. Aby ich dokonać trzeba rozpocząć pracę nad programem i nowymi sposobami nauczania. W cywilizowanych krajach takie zmiany są przygotowywane latami i wprowadzane etapami, bo oświata nie znosi rewolucji. Ale to wymaga kompetentnych kadr i wiele lat pracy a naczelny prezes PiS-u nie chce czekać. Prawo i Sprawiedliwość zapisało sobie w programie rewolucyjną zmianę i po trupie edukacji ją zrealizuje. Jak nie wiesz, co masz zrobić to zrób reorganizację – mówi stare urzędnicze przysłowie.

Operacja likwidacji gimnazjów wymaga dokładnego i starannego planowania. Każda reorganizacja, nawet najsłuszniejsza, na początku powoduje dezorganizację. Przeczytałem projekty dwóch zasadniczych dla sprawy aktów prawnych: Prawa Oświatowego i przepisów wprowadzających Prawo Oświatowe. Oba dokumenty zostały napisane w pośpiechu i na kolanie.

Paradoksalnie, te ustawy mogą uratować uwagi zgłaszane przez władze samorządowe. Mimo że większość samorządowców nie popiera zmian. Ale czy mają inne wyjście niż zgłaszać merytoryczne poprawki? To przecież głównie gminy będą borykały się z problemy powstałymi w wyniku ekspresowego likwidowania gimnazjów. To samorządowi urzędnicy będą musieli likwidować i łączyć szkoły. To oni będą borykali się ze zwalnianiem nauczycieli. Za tymi sprawami będą się kryły dramaty i komplikacje dla dzieci, rodziców i nauczycieli. Dawać twarz za to wszystko będą wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast i radni gminni i miejscy. Natomiast prawdziwy autor zamieszania minister Anna Zalewska będzie ich wszystkich pouczała z Warszawy, jakimi są nieukami, nierozumiejącymi dobrej zmiany w edukacji.

Podczas sierpniowego spotkania z Zarządem Związku Miast Polskich minister Zalewska na pytanie o zwolnienia wśród nauczycieli odpowiedziała, że rząd ich nie przewiduje.  Myślę, że rząd w taki właśnie sposób będzie rozwiązywał problemy związane z likwidacją gimnazjów. Po prostu ich nie przewiduje.

Comments are closed.