Sprawa się jeszcze nie rypła

Bytomsko-radzionkowska spółka komunalna Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej aplikuje o fundusze europejskie. Mało brakowało, aby cała sprawa, już na etapie składania wniosku, się rypła, jak to plastycznie określał bohater jednej z zapominanych komedii Janusza Kidawy.

Jak doniosły mi bytomskie wiewiórki, we wniosku, który PEC miał złożyć w Warszawie brakowało jednego dokumentu …. podpisanego przez reprezentanta większościowego udziałowca spółki, czyli prezydenta Bytomia Piotra Koja. Aby uniknąć podpisu stosował on metodę spopularyzowaną przez Wojciecha Manna i Krzysztofa Maternę w skeczu z czasów premierostwa Waldemara Pawlaka (młodszym czytelnikom przypominam, że zanim Waldemar Pawlak został wicepremierem i ministrem gospodarki był dawno temu premierem). Oto skecz, w dużym skrócie:
– Panie premierze, jest bardzo ważny dokument, trzeba podpisać.
– Eee …., podpiszę jak wrócę z Kielc.
– A kiedy pan premier wraca z Kielc?
– Nie wiem, kiedy pojadę.

Z bytomskiego ratusza dochodziły informacje, że prezydent Koj nie chce podpisać dokumentu, bo jeśli PEC dostanie europejskie pieniądze to zgodnie z zasadami ustalonymi w Brukseli nie będzie można sprzedać tej miejskiej spółki przez 5 lat po zrealizowaniu projektu. Zdesperowane kierownictwo PEC-u postanowiło zawieść wniosek bez autografu prezydenta Koja. Wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli kontakt z aplikowaniem po fundusze europejskie wiedzą, że to ryzykowny ruch. Na szczęście w ostatniej chwili podpis Piotra Koja pojawił się tam gdzie trzeba.

Co się stało, że dokonał się taki dramatyczny zwrot? Wiewiórki bytomskie twierdzą, że znów w roli męża opatrznościowego wystąpił poseł Jacek Brzezinka. Złożył wizytę swemu koledze partyjnemu prezydentowi Kojowi i przekonał go do słusznej sprawy.

Już po raz trzeci piszę o działaniach Jacka Brzezinki zmierzających do gaszenia, przed ważnymi dla posła PO wyborami parlamentarnymi, ognisk rozniecanych przez prezydenta Koja. Zastanawiam się czy to nie jest już nudne? Szkoda, że takiej aktywności Jacek Brzezinka nie wykazywał, gdy był wiceprzewodniczącym bytomskiej Rady Miejskiej i nie reagował jak prezydent Koj podpisywał list intencyjny, który w swej konsekwencji mógł doprowadzić do wyzbycia się przez Bytom udziałów w PEC-u w zamian za wirtualne składniki majątkowe.

Podsumowując – jeśli chcesz, aby w Bytomiu jakaś sprawa się nie rypła, nie marnuj czasu na rozmowę z prezydentem Kojem, nie słuchaj obietnic wiceprezydenta Wołosza, idź do posła Brzezinki. Strach pomyśleć, co będzie po wyborach?!

Comments are closed.