Szara Prezydentura

Pierwsze sto dni sprawowania funkcji prezydenta Bytomia przez Mariusza Wołosza już minęło. Obiecałem sobie, że poczekam z ocenami przynajmniej te 100 dni. Odstąpiłem od tej zasady tylko raz, gdy Mariusz Wołosz, polityk z Koalicji Obywatelskiej podzielił się w Bytomiu władzą z Prawem i Sprawiedliwością. Było to dla mnie, podobnie jak dla wielu Bytomian, przykre zaskoczenie.

Chciałem podzielić swój tekst na dwie części, w jednej mógłbym pochwalić a w drugiej skrytykować. Tyle, że pierwsze 100 dni Mariusza Wołosza nie dają się łatwo wtłoczyć w podział na czarne i białe. Póki, co ta prezydentura wydaje się szara, tak na trzy z plusem. Po słabej prezydenturze Damiana Bartyli może się to wydawać postępem, ale w Bytomiu nie mamy czasu na przeciętność.

Na pewno prezydentowi Wołoszowi udało się jedno – poprawił komunikację między ratuszem a obywatelami. Warto jednak, aby pamiętał, że przekaz wyłącznie o tym jak jest świetnie i jak za poprzednika było fatalnie szybko może stać się parodią.

Z resztą działań jest już dużo gorzej. Dwa przykłady. Polityka personalna. Wypada słabo a przynajmniej niewiele lepiej od chaotycznych poczynań poprzednika. Wprowadzanie na ważne miejskie stanowiska ludzi, których niekompetencja przyczyniła się do klęski referendalnej Piotra Koja świadczy o tym, że racjonalne decyzje zastąpiła chęć odwetu. Takie pomysły, wcześniej czy później zakończą się katastrofą.  Rewitalizacja miasta. Nie wiadomo, co prezydent Wołosz realnie ma zamiar zrobić w tej sprawie. Wręcz wygląda na to, że tą działką nadal kieruje osoba, która ponosi sporą cześć winy za błędy w tej dziedzinie, czyli Izabela Domogała, która z bytomskiego ratusza przeniosła się do PiS-owskiego Zarządu Województwa. Paradoksalnie może się okazać, że to Domogała będzie rozliczała Wołosza z realizacji projektów, w których sama popełniła błędy.

Przede wszystkim brak jednak śladu koncepcji nie tylko naprawy obecnej sytuacji miasta, są tylko doraźne działania, ale także pomysłu na rozwój miasta. Trudno, bowiem uznać, że w tych sprawach wystarczą konferencje prasowe na temat kolejnych „trupów w szafie” pozostałych po Damianie Bartyli. Co oczywiście jest ważne, ale nowej jakości nie czyni.

W sumie, zatem jako były kandydat na prezydenta Bytomia, który udzielił poparcia Mariuszowi Wołoszowi w II turze wyborów prezydenckich, jestem bardzo umiarkowanie zadowolony z pierwszych miesięcy urzędowania nowego prezydenta miasta. Natomiast ekipa, która jest niewątpliwie bardzo zadowolona to działacze bytomskiego PiS-u. Bytomska koalicja PO i PiS to ich polityczny sukces. Mają udział we władzach miejskich i realny wpływ na ich działanie, zdecydowanie większy niż za czasów prezydenta Bartyli, kiedy co warto pamiętać z wyjątkiem ostatniego roku też uczestniczyli w rządzeniu miastem. Teraz są w luksusowej sytuacji. Podział w Bytomiu z grubsza wygląda następująco – PO dostała rozwiązywanie problemów miasta a w tym czasie PiS przytula przysłowiowe konfitury i posady.  W bonusie bytomski PiS wyraźnie dostał także nadbudowę ideologiczną. To PiS-owska narracja jest bardziej widoczna. Jestem niezmiernie ciekaw jak w Bytomiu będą wyglądały tegoroczne kampanie wyborcze? Czy np. bytomska Platforma będzie razem z PiS-em budowała pomnik żołnierzy wyklętych na miejscu wyburzonego Pomnika Wolności?

Nie życzę Mariuszowi Wołoszowi źle. Mimo wszystkich uwag zdecydowanie mu kibicuję. Jest prezydentem miasta w trudnym czasie, po dwóch kiepskich poprzednikach. Tyle, że warto, aby pamiętał, że tylko pozornie ma dużo czasu. Jeśli nie uporządkuje sytuacji w Bytomiu w ciągu pierwszego roku urzędowania to potem będzie się już tylko bujał w oczekiwaniu na kolejne wybory.

Comments are closed.