Telefon do Turynu

Premier Donald Tusk podpisał niedawno rozporządzenie o rozszerzeniu Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej m. in. o tereny w Bytomiu. Jakie to przyniesie efekty dla naszego miasta zobaczymy, ale cel został osiągnięty. Władze Bytomia mają sukces i to im trzeba przyznać. Chciałbym jednak dorzucić do beczki miodu łyżkę dziegciu.

Prezydent Damian Bartyla tak często w ciągu ostatniego półtora roku chwalił się, że już za chwilę i za momencik będziemy mieli w Bytomiu specjalną strefę ekonomiczną, że gdy już ten fakt naprawdę nastąpił nie wzbudził wielkiego zainteresowania. Zapowiedzi były zgodne z radami różnych domorosłych specjalistów od marketingu politycznego, ale kompletnie bez związku ze zdrowym rozsądkiem i ze szkodą dla pozytywnego, propagandowego efektu, na którym prezydentowi Bytomia najpewniej bardzo zależało. Ta kakofonia przyniosła skutek odwrotny od zamierzonego. Ale za to na zapleczu parę osób upiekło przy tej okazji całkiem okazałe pieczenie.

Po raz pierwszy prezydent Bartyla zapowiedział włączenie bytomskich działek do KSSE pod koniec 2012 r. Obiecał, iż stanie się to w 2013 r. Głównym rozprowadzającym sprawę miał być reprezentujący Polskie Stronnictwo Ludowe, wicewojewoda śląski Andrzej Pilot. To rozprowadzanie sporo Bytom kosztowało. Chociaż politycznie PSL w Bytomiu praktycznie nie istnieje to okazało się, że ludzie związani z tą formacją nagle zaczęli obejmować różne miejskie posady. Nie od dziś wiadomo, iż w takich sprawach PSL jest niezwykle skuteczny. Dodatkowo władze Bytomia fetowały wicewojewodę Pilota przy każdej okazji. Bez Pilota nie mogła odbyć się żadna miejska uroczystość, nie wspominając o bankiecie. Aż dziw, iż Andrzej Pilot nie otrzymał od władz Bytomia miejskiej nagrody kulturalnej „Muza”. Tymczasem rok 2013 minął i okazało się, że bytomskich terenów w obiecanym terminie do KSSE nie włączono. Pewien postęp nastąpił w 2014 r., gdy z Ministerstwa Gospodarki wyszedł do tzw. konsultacji międzyresortowych projekt rozporządzenia powiększającego KSSE. Triumfalne komunikaty bytomskiego ratusza okazały jednak znów przedwczesne, ponieważ projekt utknął w biurkach warszawskich urzędników. Prezydent Bartyla mógł tylko informować, że wicepremier Piechociński obiecał.

Aż tu nagle w maju tego roku rozporządzenie zostało podpisane. Dlaczego? Nie, dlatego, że Piechociński obiecał Bartyli albo Pilot stanął na wysokości zadania. Zakończyły się po prostu negocjacje prowadzone przez polski rząd z koncernem FIATA w sprawie dalszych fiatowskich inwestycji w Polsce. Do leżącego w szufladzie projektu rozporządzenia dodano kilkaset hektarów nowych terenów w Tychach będących własnością FIATA. Słowem gdyby nie finał negocjacji z FIATEM projekt rozporządzenia jeszcze długo czekałby na szczęśliwy dla Bytomia podpis.

Może, zatem zamiast fotografować się z wicewojewodą Pilotem na bilbordach popierających listę PSL-u w wyborach europejskich i rozdawać ludowym działaczom oraz ich krewnym bytomskie posady, prezydent Bartyla powinien zadzwonić do Turynu, do siedziby koncernu FIATA? To oczywiście mogłoby być trudne w realizacji, ale był sposób prostszy. Można było zaprosić na kawę prezydenta Tychów Andrzeja Dziubę, który o wszystkim był doskonale poinformowany. Wyszłoby taniej.

Comments are closed.