Tonący brzytwy się chwyta

Miasto Bytom wyemituje obligacje o wartości 86 mln zł. Rada Miasta zaakceptowała wniosek Prezydenta Miasta w tej sprawie. Ten papier wartościowy jest jednak emitowany nie po to, aby sfinansować jakaś niezbędną miejską inwestycję a po to …. aby spłacić długi bytomskiego samorządu. Wykup obligacji zacznie się w roku 2021 czyli w momencie, kiedy martwić się o to mogą już zupełnie inni ludzie niż ci, którzy podjęli w roku 2013 decyzję o emisji obligacji.

Z oceną uchwały o emisji papierów wartościowych przez miasto Bytom mam pewien kłopot. Z jednej, bowiem strony muszę przypomnieć, że gdy byłem bytomskim radnym poparłem, w połowie lat dziewięćdziesiątych, poprzednią emisję obligacji i nawet mój podpis, jako ówczesnego wiceprzewodniczącego Rady widnieje pod uchwałą zamieszczoną w prospekcie emisyjnym. Dzisiaj tak jak i wtedy uważam obligacje za dobry sposób zadłużania o ile oczywiście służy przemyślanym potrzebom inwestycyjnym. W latach dziewięćdziesiątych za pieniądze z obligacji wyremontowaliśmy bytomski rynek. Niestety dzisiejszy stan bytomskiej kasy powoduje, że uchwała o emisji obligacji mogłaby nosić podtytuł: „Tonący brzytwy się chwyta”. A więc może nie ma innego wyjścia?

Emisja papierów dłużnych, których celem jest spłata zadłużenia jest smutnym podsumowaniem rządów odwołanych w referendum: prezydenta Bytomia Piotra Koja i zdominowanej przez Platformę Obywatelską poprzedniej Rady Miasta. Obligacje to przecież nic innego jak tylko zrolowanie bytomskich długów i odłożenie ich spłaty. To także ostateczne zamknięcie niekompetentnej i nieodpowiedzialnej polityki inwestycyjnej i kredytowej Piotra Koja. Symboliczny polityczny osikowy kołek w serce Piotra Koja wbił skarbnik miasta Mariusz Konopka, który na sesji Rady Miasta przyznał, że emisja obligacji potrzebna jest także po to, aby można było uchwalić budżet miasta na rok 2014 w zgodzie z prawem, czyli z przepisem tzw. kotwicy Rostowskiego, która od przyszłego roku ogranicza możliwości dalszego zadłużania samorządów. Jestem przekonany, że bytomskie władze miały świadomość tego faktu już przed referendum odwoławczym w 2012 r.

Niestety medal ma także drugą stronę niezbyt dobrze świadczącą o aktualnym prezydencie Bytomia. O ile, bowiem mogę zrozumieć, dlaczego prezydent Bartyla chwyta się tytułowej brzytwy to jednak to stanowczo za mało, jeśli Bytom ma wyjść z kryzysu. Bytomianie zmieniając w 2012 r., w trybie nagłym, prezydenta miasta oczekiwali przede wszystkim nowego programu dla Bytomia, a nie tylko prostej zmiany personalnej. Piotr Koj płyną z prądem. Gdy skończyły się pomysły poprzednika potknął się na własnych. Jeśli Damian Bartyla wyciągnął z tego wniosek, że najlepiej płynąć z prądem to naszemu miastu nie wróży to dobrze na przyszłość.

Napisałem wcześniej, że jestem przekonany, iż ekipa Piotra Koja miała świadomość problemu wynikającego z kotwicy Rostowskiego. Mam na to dowód w postaci raportu Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Zatem prosty wydaje mi się wniosek, że pomysł obligacji Damian Bartyla znalazł w biurku odziedziczony po poprzedniku. Jeśli więc Bartyla przedłożył Radzie Miasta projekt uchwały o obligacjach bez przedstawienia pomysłu na poprawę sytuacji miasta, zaczynającego się od planu oszczędności a kończącego na pomysłach na rozwój to znaczy, że włożył buty Koja nawet ich nie pastując. Więcej z przykrością stwierdzam, że brnie drogą wytyczoną przez Koja. Przykłady? Zamiast uprość bizantyjski system zarządzania gospodarką komunalną odziedziczony po poprzedniku, a więc wdrożyć proste oszczędności, tworzy nowe zbędne struktury. Mamy już o jedną spółkę i jedną jednostkę budżetową więcej niż w zeszłym roku. A wydawało się, że twórczości Piotra Koja w tym zakresie nie da się już przebić.

W sumie skłania mnie to do niewesołego pytania: Po co zmienialiśmy prezydenta miasta, jeśli ma być tak jak było?

Comments are closed.