W poszukiwaniu pierwszej klasy

Wybory samorządowe za kilkanaście dni, ale nie będę pisał o moim kandydowaniu na Prezydenta Bytomia. Gdyby jednak ktoś był zainteresowany polecam moje spoty wyborcze na fejsie. Dzisiejszy wpis na blogu będzie o ciekawym zjawisku, które objawiło się podczas tegorocznych wyborów samorządowych w Bytomiu. Bytomski Sojusz Lewicy Demokratycznej okazał się prawdziwą „kuźnią kadr” dla prawie wszystkich komitetów wyborczych. Byli działacze i działaczki SLD plus tacy, którzy co prawda do partii nie należeli, ale w przeszłości startowali z naszych list pojawili się w prawie wszystkich ugrupowaniach oprócz oczywiście listy SLD Lewica Razem. Zróbmy, więc dla potomnych zdjęcie rzeczywistości w oparciu o dane Państwowej Komisji Wyborczej i moją pamięć.

Nie będę wymieniał nazwisk. Bytomscy czytelnicy będą wiedzieli, o kogo chodzi a tym spoza Bytomia nazwiska i tak nic nie powiedzą. W końcu nie chodzi o nazwiska a o ciekawe zjawisko społeczno-polityczne.

Zrzućmy okiem na naszą fotkę. Na początek Koalicja Obywatelska na czele z kandydatem na prezydenta miasta, który był członkiem ścisłego kierownictwa bytomskiego SLD. Jest z nim parę koleżanek z mniej eksponowaną, ale jednak lewicową przeszłością. Komitet Andrzej Panka – w czołówce jeden obecny radny wybrany z listy SLD i jeden były radny SLD. Tego drugiego dobrze wspominam, często tłumaczył mi, że to on jest lewicowy a ze mnie jakiś zgniły lewicowy liberał. Komitet Damiana Bartyli – tutaj na jednym z pierwszych miejsc były radny SLD. Kukiz’15 – tutaj też znalazłem dwie osoby, co prawda nie z pierwszego szeregu, ale zawsze. I na końcu prawdziwa perełka – lista Prawa i Sprawiedliwości. Tam w głębi listy kolejny były członek ścisłego kierownictwa bytomskiego SLD, z epizodem w ugrupowaniu Marka Borowskiego. Pamiętam, że podkreślał swoją lewicowość zwracając się na zebraniach partyjnych do wszystkich per towarzysze. Czy na zebraniach partii Kaczyńskiego i Morawieckiego też tak robi? Jak widać bez SLD życie polityczne w Bytomiu byłoby bardzo ubogie.

Wbrew pozorom nie mam do tych ludzie pretensji. Być może niektórzy rzeczywiście doznali olśnienia i przejrzeli na oczy. Inni pewnie byli w SLD z przyczyn towarzysko-biznesowych. Tak jak np. były burmistrz Ursynowa Piotr Guział. Rozumiem, iż są też tacy, którzy muszą jakoś zarobić na życie a to w połączeniu z członkostwem w SLD wymaga dużego samozaparcia. W sumie, zatem można by napisać o tym pracę doktorską z politologii lub socjologii.

Bądźmy szczerzy, ja też przed tegorocznymi wyborami samorządowymi w imieniu SLD negocjowałem z innymi komitetami. Ale ja chciałem porozumienia z podmiotowym udziałem SLD i nie byłem zainteresowany wyłącznie kupnem biletu na drezynę jadącą do sukcesu. Znam też w różnych zakątkach Polski wielu świetnych samorządowców, którzy zaczynali w SLD a potem zostali z Sojuszu wypchnięci, ale nadal mają lewicowe poglądy i tego nie ukrywają. Tyle, że w Bytomiu nikt nikogo nie wypychał – sami sobie poszli i z własnej woli zapomnieli o lewicowych poglądach.

Może w sumie to ja jestem frajerem? Może to oni mają rację chwytając Pana Boga za nogi? W końcu marszałek Piłsudski też zaczynał od Polskiej Partii Socjalistycznej a skończył, jako dyktator, którego pośmiertnie wypisuje na sztandarach skrajna prawica. Tyle, że on przynajmniej wysiadł z socjalistycznego tramwaju na przystanku niepodległość. A oni?  Za wszelką cenę chcą jechać w pierwszej klasie.

Comments are closed.