Bałagan i fanfaronada
Kilka dni temu minęła piąta rocznica katastrofy smoleńskiej. Naliczyłem tego dnia ok. dziewięciu różnych centralnych uroczystości, które łączyło jedynie pytanie, kogo na nich nie było i dlaczego? Smoleńska wojna pozycyjna trwa w najlepsze. Ta wojna będzie trwała bardzo długo i żadna superkomisja, nawet międzynarodowa tego nie zakończy.
Polacy należący do sekty Antoniego Macierewicza zdania nie zmienią i nie jest już ważne, którzy jej członkowie przynależą do niej z przekonania a którzy z wyrachowania i nadziei na przyszłe korzyści w razie zwycięstwa jedynie słusznego kierunku Jarosława Kaczyńskiego. Co najwyżej niektórzy, co bardziej wstydliwi wyznawcy zamiast o zamachu tuskowo-putinowskim będą częściej opowiadać jak jeszcze wiele jest różnych wątpliwości.
Przy okazji rocznicy warto zauważyć, iż paliwa, które napędza sektę Macierewicza dostarczają instytucje powołane do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. To zaniechania i brak konsekwencji prokuratury i komisji Millera sprzyjają cynicznym graczom, którzy doskonale wiedzą, iż w Smoleńsku nie było wybuchów, ale pragnienie władzy za wszelką ceną powoduje, że gotowi są wcisnąć Polakom nawet największe brednie.
Natomiast zakończenie dochodzenia wymaga przyznania, iż katastrofa smoleńska była spowodowana przede wszystkim przez urzędniczą nieudolnością i polityczną nieodpowiedzialność. Ale przecież w prokuraturze, gdzie cały czas jest wielu funkcjonariuszy z utęsknieniem oczekujących na zwycięstwo wyborcze PiS-u, nie ma chętnych do przyznania, że nieudolność dotyczyła głównie urzędników ówczesnej Kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego. Trzeba przecież by przyznać, że Lech Kaczyński był nieudolnym i nieudanym Prezydentem RP. Dobrze, że przynajmniej mają na tyle uczciwości, że nie próbują szukać za wszelką ceną dowodów na nieistniejący zamach. Źle pojmowany oficerski honor powoduje, że niektórym wojskowym zaangażowanym w prace komisji Millera brakuje odwagi by przyznać, iż stanowisko dowódcy sił powietrznych przerosło generała Błasika, że najlepiej wychodziło mu trzaskanie obcasami przed prezydentem Kaczyńskim. Na co dzień takie sytuacje często się lekceważy, ale w ten jeden dzień 10 kwietnia 2010 r. finał był tragiczny.
Ale naiwnością jest oczekiwanie od organów naszego państwa, iż przyznają, że to nieudolność kolejnych prawicowych ekip rządzących wojskiem od 2005 r. doprowadziła do tego, iż stary prezydencki samolot prowadzili niedoświadczeni piloci bez uprawnień, którzy na dokładkę byli mobbingowani przez prezydenta państwa i ważnego generała. Wyprawa do Smoleńska była jak Polska pod rządami PiS-u i PO – triumfuje bałagan i fanfaronada.
I nawet już nie razi mnie pochowanie prezydenta Kaczyńskiego na Wawelu. W końcu leży tam także kilku polskich królów, którzy nie byli zbyt udanymi władcami.