Debata i prawybory
Kampania przed wyborami przedterminowymi w Bytomiu weszła już na ostatnią prostą. Niemrawa z początku nabrała kolorów. Ostatni przed wyborami numer „Życia Bytomskiego” ma 40 stron, czyli ok. 25 % więcej niż zwykle. Płatne ogłoszenia wyborcze znajdują się na 23 stronach (szczególnie polecam te na str. 26 i 31).
Od poprzedniego mojego wpisu przedwyborczego obserwowałem działania kandydatów na prezydenta miasta, które wymagają okraszonego drobną złośliwością komentarza.
„Dziennik Zachodni” zorganizował debatę kandydatów na prezydenta miasta. Na spotkanie w Muzeum Górnośląskim stawili się prawie wszyscy kandydaci. Zabrało kandydatów Kazimierza Bartkowiaka i Wojciecha Szaramy, którzy nieprzybyli z przyczyn publicznie nieujawnionych. Zapewne nie mieli czasu podzielić się swoimi programami z wyborcami. Nie było też kandydata Damiana Bartyli, który przysłał posłańca z oświadczeniem, iż nie będzie debatował z kandydatami, byłymi wiceprezydentami odwołanymi w referendum (Haliną Biedą i Mariuszem Wołoszem). Dobrze byłoby gdyby ktoś wyjaśnił kandydatowi Bartyli, że debata to wymyślony w cywilizowanych krajach sposób na prezentację programów, a fakt, że ktoś został odwołany w referendum nie oznacza, iż został pozbawiony prawa ponownego kandydowania. Gdyby było inaczej na liście kandydatów na radnych firmowanej przez Damiana Bartylę nieznaleźli by się odwołani w tym samym referendum miejscy radni. Inna sprawa, że kandydat Bartyla ma poważny problem – w publicznych dyskusjach wypada raczej słabo.
W trakcie debaty zabawnie wypadło trzech kandydatów. W turze pytań losowanych przez kandydatów a przygotowanych przez dziennikarzy „Dziennika Zachodniego” o palmę pierwszeństwa w kategorii lania wody walczyli kandydaci Mariusz Wołosz i Janusz Paczocha. Obaj odpowiadając przez regulaminowe trzy minuty nie odpowiedzieli na zadane pytanie. Na korzyść kandydata Paczochy przemawia fakt, iż rozpoczął przynajmniej od stwierdzenia, że zanim odpowie na pytanie musi powiedzieć parę słów o sprawach ogólnych. Tak się rozgadał o sprawach ogólnych, że nie znalazł czasu na odpowiedź. Kandydat Wołosz nawet nie próbował udawać, że kiedyś odpowie na zadane pytanie. Wniosek, jaki się nieodparcie nasuwa jest taki, iż Mariusz Wołosz nie ma nic do powiedzenia o bytomskiej substancji mieszkaniowej, a Janusz Paczocha nie jest zainteresowany bytomskimi terenami inwestycyjnymi.
Trzecim zabawnym kandydatem była kandydatka Joanna Koch-Kubas, która na pytanie zadane z Sali, dotyczące problemów szpitala miejskiego odpowiedziała, że jest to dla niej nieistotne. Zdaje się, że kandydatka Koch-Kubas należy do tej kategorii kandydatów na funkcje publiczne, którzy infromują wyborców, co jest dla nich istotne dopiero po wyborach.
Najlepiej w debacie wypadł kandydat SLD Artur Komor. Choć widać po nim tremę debiutanta to kompetencją kasował resztę kandydatów.
Drugim wydarzeniem wartym odnotowania były tradycyjne już prawybory prezydenta miasta organizowane przez „Życie Bytomskie”. Mam wrażenie, że ta wyborcza zabawa ma coraz mniej wspólnego z rzeczywistością. Nigdy w ich historii nie zdarzyło się, aby zwycięzca prawyborów wygrał prawdziwe wybory. W 2002 r. rzeczywisty zwycięzca zajął w prawyborach 2 miejsce, a w 2006 r. i 2010 r. nawet 3. Co bardziej zabobonni obserwatorzy bytomskiej sceny samorządowej mówią już o klątwie prawyborów. Niewykluczone zatem, że zwycięzca prawyborów Damian Bartyla, zgodnie z dziesięcioletnią tradycją nie wygra wyborów prezydenckich w Bytomiu. Swoje zwycięstwo w prawyborach kandydat Bartyla zawdzięcza mobilizacji stowarzyszenia kibiców Polonii Bytom i w tej kategorii zdecydowanie pobił na głowę innego kandydata ze środowiska sportowego Mariusz Wołosza, który zebrał o połowę mniej głosów niż Bartyla. Kibice Wołosza już nie lubią. Brązowy medal w prawyborach zdobyła kandydatka Joanna Koch-Kubas. Wynik zawdzięcza ona najazdowi na Bytom aktywistów popierającego ją Ruchu Palikota. Przy urnie „Życia Bytomskiego” ustawionej na ul. Dworcowej stawili się chyba wszyscy członkowie tej partii z naszego województwa, a nawet np. z Łodzi. Nie wiadomo czy bytomianie życzą sobie takiej prezydent miasta, ale na pewno chcieliby tego zwolennicy Janusza Palikota z Sosnowca, Gliwic i wspomnianej wyżej Łodzi.
Ja oczywiście zagłosowałem w prawyborach na Artura Komora, bo to najlepszy kandydat. Jego wynik być może nie był rewelacyjny, ale tylko kilkanaście głosów gorszy od Haliny Biedy z PO i Wojciecha Szaramy z PiS. Prawdziwe wybory odbędą się 16 września 2012 r. Będą w nich głosować nie tylko obywatele Bytomia zrzeszeni w stowarzyszeniu kibiców Polonii Bytom. Nie będą natomiast głosować aktywiści z Gliwic, Sosnowca i Łodzi.
Warto zagłosować na Artura Komora i listę kandydatów Sojuszu Lewicy Demokratycznej, bo to profesjonaliści mający niezbędną wiedzę o Bytomiu i ludzie wrażliwi na problemy społeczne. A jeśli ktoś z czytelników mojego bloga mieszka w Bytomiu, we wschodniej części Śródmieścia, na moim rodzinnym Rozbarku, na Osiedlu Arki Bożka i w Łagiewnikach byłoby fajnie gdyby na liście kandydatów do Rady Miejskiej postawił krzyżyk przy moim nazwisku.