Ile można kopać się z koniem?

Długo zastanawiałem się czy ma sens pisanie komentarza do ostatnich wydarzeń na lewicy. Czy pisać o kabaretowym, w gruncie rzeczy, przebiegu ostatniego posiedzenia Zarządu Krajowego Nowej Lewicy? Kabaretowym, bo jak inaczej opisać sytuację, w której przewodniczący zawiesza kolejnych członków tego partyjnego organu, bo głosują inaczej niż on sobie życzy. Zdecydowałem się jednak przelać na papier i internet moje refleksje, bo poświęciłem lewicy trzydzieści lat swojego życia. Jest mi po prostu przykro, gdy to wszystko ma trafić na śmietnik historii, bo komuś wydaje się, że rozmowę można zastąpić wymianą ciosów z użyciem łopaty.

Nie zamierzam zagłębiać się w powody kryzysu na lewicy, bo jak słusznie zauważył, prof. Rafał Chwedoruk są one wielowątkowe i wbrew różnym komentarzom nie poddają się prostym wyjaśnieniom. Zastanówmy się, zatem jakie mogą być konsekwencje kryzysu w Nowej Lewicy.

Lewicowe porozumienie, funkcjonujące od wyborów parlamentarnych z roku 2019 było od początku małżeństwem z rozsądku. Jak widać, słychać i czuć rozsądku starczyło na prawie dwa lata. Oczywiście można wszystko sprowadzić do konfliktu personalnego, ale od początku największą słabością projektu było trzygłowe przywództwo. Nie, dlatego że jest ono trzygłowe, ale wyraźnie brakuje głowy kogoś obdarzonego rzeczywistą charyzmą, jak nie przymierzając Donald Tusk. Kogoś to potrafiłby porwać ludzi, nie tylko ze swojego zaplecza organizacyjnego i intelektualnego. Tego nie zastąpią wpisy w mediach społecznościowych. Szef klubu parlamentarnego lewicy Krzysztof Gawkowski mówi, iż zgłosili najwięcej poselskich projektów ustaw. Z całym szacunkiem dla Krzysztofa i pracy lewicowych parlamentarzystów to jednak nie wyścigi w ilości dostarczonej makulatury.

Nie kwestionuję potrzeby łączenia polskiej lewicy, ale niestety Leszek Miller ma rację, gdy krytykuje sposób, w jaki organizuje łączenie Włodzimierz Czarzasty. Wyborcy lewicy muszą zobaczyć autentyczny entuzjazm temu towarzyszący a nie tylko gesty wymyślone przez wynajętych specjalistów od PR-u. Przygotowaniom do zjednoczeniowego kongresu nie służy ani robienie maślanych oczu do Prawa i Sprawiedliwości, ani brak krytycznego podejścia do byłej już Wiosny, z której nie ma, co ukrywać, w dużym stopniu, zostały tylko biura poselskie wraz z otoczeniem. O błędach natury statutowo-organizacyjnej już nie wspomnę. Trzeba o tym uczciwie rozmawiać. Włodzimierz Czarzasty postanowił ten problem rozwiązać zawieszając koleżanki i kolegów partyjnych, którzy akurat chcieli o tym podyskutować. Ten szaleńczy krok spowoduje, że jesienny kongres zjednoczeniowy, który miał być świętem polskiej lewicy i kolejnym krokiem do odbudowy pozycji politycznej, stanie się farsą, jakich w polskiej polityce całkiem sporo.

Często słyszę, że wkładem ze strony Sojuszu Lewicy Demokratycznej w zjednoczoną lewicę mają być struktury terenowe. Załóżmy przez moment, że sprowadzenie SLD do takiej roli jest prawdziwe. Tyle, że struktury to nie chorągiewki wetknięte w mapę w gabinecie przewodniczącego. To nie własność najmądrzejszego nawet parlamentarzysty. To żywi ludzie dźwigający lewicowe sztandary w większości z potrzeby serca. Obawiam się, że to, co się stało w ostatnich dniach spowoduje, że po prostu machną ręką i rozejdą się do domów. Bo ile można kopać się z koniem?

Można oczywiście kryzys rozwiązać tak jak proponuje Włodzimierz Czarzasty. Tyle, że zjednoczenie Czarzastego, Dyducha i posłów Wiosny pod intelektualnym kierownictwem Adriana Zandberga to jest pomysł na poparcie wyborcze o wysokości 3 %. Wtedy Włodzimierz Czarzasty przejdzie do historii, jako ostatni poważny przewodniczący SLD i pierwszy kabaretowy szef Nowej Lewicy.

Comments are closed.