Jedna wielka granda
Jedna wielka granda – tak mawiała moja babcia. Prezydent Bytomia chce oddać w prywatne ręce bytomskie wodociągi. Szukałem w pamięci słów, które mogłyby opisać sposób, w jaki prezydent Bartyla zamierza to zaaplikować mieszkańcom Bytomia. Przypominałem sobie słowa, jakimi moja babcia określała taki cwaniacki chwyt – jedna wielka granda.
Jedna wielka granda, ponieważ zapis o „ustanowieniu operatora zewnętrznego infrastruktury wodociągowej i kanalizacyjnej”, czyli w praktyce ich prywatyzacji na okres 15-tu lat został zakamuflowany w projekcie uchwały budżetowej miasta Bytomia na rok 2014. W wywiadzie dla „Życia Bytomskiego” prezydent Bartyla oświadczył, że rozpoczął procedurę wyłaniania prywatnego operatora. To powinno być poprzedzone uchwałą Rady Miejskiej o zgodzie na zmianę zasad prowadzenia gospodarki wodnościekowej w Bytomiu. Tak wynika z ustawy o gospodarce komunalnej. Takiej uchwały nie ma. Natomiast w projekcie budżetu na rok 2014 jest wpisany jednorazowy dochód wysokości 100 mln zł z tego tytułu. To cwaniacki chwyt próbujący załatwić sprawę prywatyzacji tylnymi drzwiami. Jeśli bowiem budżet zostanie uchwalony zgodnie z propozycją prezydenta miasta to, gdy zostanie przedstawiona uchwała o wspominanej zgodzie, protestujących radnych prezydent miasta zapyta gdzie z wydatków wyciąć 100 mln zł? Który radny w roku wyborów samorządowych odważy się to zrobić? Więcej, gdyby przypadkiem z różnych przyczyn zmienił się w przyszłym roku prezydent miasta i zechciał wycofać się z tego nieodpowiedzialnego pomysłu stanie przed tym samym problemem. Ten cwaniacki chwyt musiał zostać wymyślony przez prawników z firmy chętnej do łyknięcia bytomskich wodociągów. W 2010 r. w Będzinie wybory przegrał prezydent miasta forsujący taki sam pomysł. Nowy prezydent miasta wycofał się z niego. Jak widać nauka, na nieszczęście Bytomia, nie poszła w las.
Jedna wielka granda, ponieważ w przywołanym wcześniej wywiadzie dla „Życia Bytomskiego” prezydent Bartyla kłamie, gdy mówi, że pieniądze z prywatyzacji są potrzebne do dofinasowania projektów europejskich. Tych projektów w praktyce jeszcze nie ma. Podobno się nad nimi pracuje i nie wiadomo czy skórka będzie warta wyprawki. A co najważniejsze w projekcie budżetu na rok 2014 nie zauważyłem żadnych pieniędzy, które miałyby być przeznaczone na ten cel. Projekt przyszłorocznego budżetu miasta Bytomia to budżet Św. Mikołaja. Każdy, który cieszy się łaską ratusza będzie mógł poszaleć w roku wyborów samorządowych. W roku 2015 poziom dochodów spadnie i nie będzie możliwości dofinansowania ewentualnych europejskich projektów. Cóż być może o to będzie się już martwił nowy prezydent Bytomia. Zadowolona będzie jedynie firma, która capnie nasze wodociągi i być może zadowolony będzie były prezydent miasta, jeśli znajdzie w tej firmie zatrudnienie.
Jedna wielka granda, ponieważ nie wiadomo, dlaczego w zamian za koncesję na bytomskie wodociągi i kanalizację ma wpłynąć akurat plus minus 100 mln zł. Przepisy ustawy koncesyjnej, na które powołuje się ratusz stanowią, iż zanim zostanie rozpisany przetarg należy ze szczególną starannością dokonać wyceny wartości koncesji. Taka wycena może być wykonana dopiero po stosownej uchwale bytomskiej Rady Miejskiej. Ustaliśmy już, że taka uchwała jeszcze nie istnieje. A więc suma 100 mln zł została wzięta z sufitu w siedzibie firmy zainteresowanej koncesją.
Jedna wielka granda, ponieważ najpierw prezydent miasta powinien radnym miejskim oraz mieszkańcom Bytomia przedstawić projekt specyfikacji przetargowej na koncesję. Specyfikacja musi, bowiem wyjaśnić m. in. kwestię wzajemnych zobowiązań finansowych między miastem a firmą zarządzającą bytomską siecią wodociągowo-kanalizacyjną. Chodzi np. o opłaty za deszczówkę czy sprawę ceny za wodę i odbiór ścieków dla mieszkańców, czyli ewentualnych dopłat z budżetu miasta. Wiadomo tylko, że prezydent Bartyla zakłada jednorazową opłatę w roku 2014 za całe 15 lat. Może się, więc okazać, że w następnych latach Bytom dużą część otrzymanej gotówki w zębach zaniesie firmie, która wygrała przetarg.
Jedna wielka granda, ponieważ nie ma żadnego uzasadnienia inwestycyjnego i ekonomicznego dla prywatyzacji. Miasto Bytom olbrzymim wysiłkiem, z funduszy europejskich i własnych wyremontowało sieć wodociągowo-kanalizacyjną. Prywatny podmiot przez najbliższe 15 lat nie będzie musiał czynić większych inwestycji a zostanie naturalnym monopolistą. Żyć, nie umierać. Nie wspominając już, że w gospodarce komunalnej aktualne kierunki europejskie są odwrotnie. Np. w ostatnich miesiącach władze Berlina i Hamburga podjęły decyzję wykupienia tamtejszych wodociągów z rąk prywatnych.
Mógłbym ten i tak za długi tekst jeszcze ciągnąć. Jest przecież problem, co będzie z pracownikami Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego? Co będzie ze spłatą kredytów zaciągniętych przez tą miejską firmę? A co z zakazem przekazywania w prywatne ręce komunalnej sieci wodociągowo-kanalizacyjnej sfinansowanej z funduszy europejskich. W przywołanym wcześniej przykładzie Będzina odpowiedź instancji europejskich i naszego rządu była dosyć dwuznaczna. Prezydent Bartyla wszedł na pole minowe i nie wiadomo, czy nie wyleci na nim w powietrze. Na koszt bytomskich podatników oczywiście. Nie przeprowadzono żadnych konsultacji społecznych w tak ważnej dla miasta sprawie. Nie zapytano o zdanie mieszkańców.
Zawiodłem się na Damianie Bartyli. Decyzja dotycząca wodociągów jest nonsensowna i skandaliczna. Chętni do wyrwania bytomskich wodociągów krążą wokół nich już od kilkunastu lat. Oparła się ich zachętom SLD-owska ekipa prezydenta Wójcika, nie dała się zbałamucić także ekipa PO prezydenta Koja. Trafiło na podatny grunt u prezydenta Bartyli. Damian Bartyla nie poszukuje dodatkowych dochodów na potrzeby projektów europejskich, od początku sprawowania funkcji prezydenta Bytomia poszukuje pretekstu dla oddania w prywatne ręce bytomskich wodociągów.
Faktycznie – wygląda to sprawę, którą się powinno zainteresować natychmiast RIO oraz prokuratura, a może nawet panowie z agencji z trzema literami w nazwie. Na marginesie warto zapytać: czy opozycja w bytomskiej Radzie Miejskiej w ogóle istnieje? A jeśli istnieje, czy da się gdziekolwiek usłyszeć jej głos (głosik, choćby) sprzeciwu?