Kapelusze z głów przed Wackiem!

Wacław Martyniuk, Poseł na Sejm RP z Górnego Śląska od 20 lat, postanowił nie kandydować w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Swoją decyzję uzasadnił niechęcią do hucpy, która obecnie nazywana jest dla niepoznaki „polityką”.

Wacław Martyniuk, mimo tego, że parę razy miał na to szansę, nigdy nie chciał być jednym z liderów polskiej i śląskiej lewicy. Zawsze był jednak w czołówce i przez wiele lat jego głos miał duże znaczenie. Nigdy też nie był bojownikiem politycznym z pierwszych stron gazet. Wolał spokojną pracę u podstaw. Niestety praca u podstaw w dzisiejszej tabloidalnej polityce nie sprzedaje się. Dziś polityk najpierw mówi, potem myśli, a czasami nawet tylko mówi. Do tego Martyniuk nie mógł się przyzwyczaić.

Poznałem Wacka, gdy objął po raz pierwszy mandat poselski w roku 1991. Od tego czasu wspólnie nieraz zjedliśmy beczkę soli. Dla mnie jego rezygnacja, jest, więc symbolem wykruszania się z czynnego uprawiania polityki ludzi serio traktujących takie cechy jak: kompetencje, odpowiedzialność za słowo, lojalność czy umiejętność wzniesienia się ponad polityczne czy partykularne interesy dla dobra wspólnego. Kiedyś takich ludzi nazywano państwowcami.

Martyniuk był przez wiele lat sekretarzem Klubu Parlamentarnego SLD. Potrafił stanowczo bronić swego zdania, czasami odmiennego od tzw. linii kierownictwa, ale publicznie nie pozwalał sobie na krytykę przewodniczącego klubu. Tak postrzegał elementarną lojalność. To, co szanowali i cenili wielcy szefowie lewicowych klubów parlamentarnych jak Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller czy Krzysztof Janik przestało się podobać, gdy najważniejsze zaczęły być tony wazeliny wobec lidera. Wacław Martyniuk nie pasuje do polityki postrzeganej, jako sposób na wygodne życie.

Jest coś obrzydliwego w tym, że ci śląscy koledzy Wacka Martyniuka, którzy od lat mogli liczyć na jego pomoc i wsparcie dziś bez mrugnięcia oka zaproponowali mu szóste miejsce na liście kandydatów do Sejmu. Już słyszę głosy, że taka jest polityka, ale to nieprawda. To tylko my – obywatele – pozwalamy na takie właśnie uprawianie polityki. Nie dziwny się, zatem, że rządzą nami kolejne ekipy, dla których podział łupów jest ważniejszy od rozwiązywania rzeczywistych problemów.

Leszek Miller powiedział kiedyś, iż prawdziwego mężczyznę nie poznaje się po tym jak zaczyna, ale jak kończy. Myślę, że Wacław Martyniuk nie musi wstydzić się swojego zakończenia i 20-dziestu lat zasiadania w ławach poselskich z wyboru górnośląskich wyborców. Ciekawe czy to samo będzie można powiedzieć o jego następcach?

Comments are closed.