Lewicowa piaskownica

Wybory europejskie za nami. Lewica polska marnie w nich wypadła i nawet nie widać światełka w tunelu.

Z czysto egoistycznego punktu widzenia dla mnie, jako członka Sojuszu Lewicy Demokratycznej nieprzekroczenie progu wyborczego przez Europę Plus-Twój Ruch jest wydarzeniem pozytywnym. Z drugiej strony nie osiągnięcie poziomu 10 % przez listę Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy powoduje, że zadowolenie z niskiego wyniku lewicowej konkurencji ma bardziej wymiar złośliwej radości z faktu, iż sąsiadowi spłonęła stodoła. W tym kontekście pocieszanie się, iż SLD jest teraz trzecią siłą polityczną jest tylko propagandowym zaklęciem.

Żeby nie było nieporozumień. Mimo podkreślonej na początku egoistycznej radości z klęski Europy Plus i Twojego Ruchu nadal uważam, iż pomysł Aleksandra Kwaśniewskiego stworzenia wielkiej koalicji lewicowej od Leszka Millera do Janusza Palikota był jedynym dobrym rozwiązaniem. Inną kwestią jest czy było to realne, ale nie ulega dla mnie wątpliwości – parę miesięcy temu otworzyło się okienko, przez które, wykorzystując chwilową zadyszkę Platformy Obywatelskiej, lewica mogła przebić się do politycznej pierwszej ligi. Odzyskać tych lewicowych wyborców, którzy głosują na PO lub nie chodzą od pewnego czasu na wybory. Wtedy i Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller mogli dość łatwo przezwyciężyć różnice programowe, a formułowane tu i ówdzie obawy o los SLD w wielkiej koalicji były raczej objawem histerii niż odbiciem rzeczywistej sytuacji. Janusz Palikot przystałby wtedy na każdy warunek. Niestety nie przeważyła racjonalna ocena sytuacji, ale osobiste spory i żale. Okienko się zamknęło, do wielkiej lewicowej koalicji niedoszło. PO odzyskało oddech. W konsekwencji najbardziej widocznym elementem kampanii wyborczej do Europarlamentu na polskiej lewicy były wzajemne obelgi i złośliwości pomiędzy jej liderami, które z wielką satysfakcją nagłaśniały media.

Szansy na wielką lewicową koalicję już raczej nie ma, bo do tego były by potrzebne wspólne działania ludzi o wielkich lewicowych nazwiskach, takich jak Kwaśniewski i Miller. A co ważniejsze brak również tego trzeciego polityka, który wystąpiłby w roli silnego i charyzmatycznego przywódcy polskiej lewicy. Chociaż paru kandydatów pewnie by się zgłosiło. Chęć szczera to jednak w tym wypadku zdecydowanie za mało.

Co dalej? Gdybym znał odpowiedź na to pytanie prawdopodobnie i tak niewiele by to zmieniło. Polska lewica przypomina piaskownicę, w której ludzie lewicy okładają się wiaderkami nie interesując się tym, co dzieje się naokoło. I na tym skończę, bo nie chcę się irytować.

5 komentarzy to “Lewicowa piaskownica”

  1. Polska lewica przypomina piaskownicę? Mam nadzieję, że już wkrótce piach na jej trumnę sypać będziemy.

  2. Niedoczekanie Twoje Marcin.

  3. Co do oceny sytuacji się zgadzam, co do przyczyn – nie. Miller nie mógł się zgodzić na „wielką lewicową koalicję” bo po raz kolejny AK robił projekt wymierzony w LM. Europa + to nie był projekt polityczny lecz towarzyski. I skończył się zgodie z przewidywaniami. A SLD. A SLD ma wszelkie szanse ku temu by zniknąc ze sceny politycznej. Kto bowiem powiedział, ze w Polsce musi być partia lewicowa? w wiekszości krajów świata n i e m a partii leiwcowych! Tak będzie i w Polsce. Czy dla SLD jes szansa. Jest, Ale najpierw musi przeprowadzić analizę, dlaczego przegrało kadencję 2001-2005. To jes klucz. Ale nikt się do takiej analizy nie kwapi.

  4. Oczywiście Andrzej, porozumienie było trudne do zrobienia, ale czasami trzeba myśleć o efektach, a nie o doraźnych porachunkach. No i tak mamy kichę.

  5. Czyżby radny ostatniej kadencji MRN (czyli PRL-owskiej, bardzo socjalistycznej Miejskiej Rady Narodowej) w Bytomiu, pan Marcin Hałaś odkrył brak potrzeby istnienia lewicy w życiu politycznym i społecznym naszego kraju?! Powinna ona być zbędna nam wszystkim czy tylko jemu? Ciekawe byłoby uzasadnienie. A może to tylko jakieś duchowe porachunki z samym sobą? Rytualny mord na wstydliwej(?) młodości? Żarliwy, „czierezwyczajny” antykomunizm uprawiany 25 lat po tym, jak stał się on legalny, bezpieczny, a w niektórych kręgach – nawet obowiązkowy? 😉