Luka w pamięci II, czyli Słoń Trąbalski

Po moim tekście pt. „Luka w pamięci” otrzymałem kilkanaście emali i SMS-ów od bytomian sygnalizujących podobne przypadki krótkiej pamięci władców naszego miasta. Tym razem wziąłem, więc na tapetę życiorys zastępcy prezydenta Bytomia Mariusza Wołosza zamieszczony na stronie internetowej Urzędu Miejskiego (dziękuję za link Panie Marcinie!). Przeczytałem i muszę stwierdzić, że na tle swojego szefa, prezydenta Bytomia Piotra Koja, Mariusz Wołosz pozornie wyróżnia się korzystnie. Nie kłamie, a tylko przemilcza. Mariusz Wołosz nie jest kłamczuszkiem. Jest tylko zapominalskim Słoniem Trąbalskim. Jeśli ktoś nie wie, kto to Słoń Trąbalski to odsyłam do Jana Brzechwy.

Z notki biograficznej Mariusza Wołosza można się dowiedzieć, że ukończył wyższe studia, był prezesem hokejowej Polonii Bytom, był radnym miejskim oraz że został odznaczony. W sumie nic nadzwyczajnego – standardowa urzędowa informacja o życiorysie. Ale ….., no właśnie.

Bystry obserwator zauważył, że w urzędowym życiorysie Mariusza Wołosza brak bardzo ważnego faktu. Brak zapisu, z jakich list wyborczych kandydował na radnego miejskiego i dlaczego na tych listach się znalazł. Z notki zamieszczonej na stronie internetowej Urzędu Miejskiego w Bytomiu, można odnieść wrażenie, iż pewnego słonecznego dnia Mariusz Wołosz zadumał się i …. został wybrany radnym miejskim.

Nie będę już dłużej trzymał czytelników w napięciu. Zwłaszcza, że to, z jakich list startował bohater naszej opowieści nie jest żadną sensacją. W 2002 r. Mariusz Wołosz został wybrany radnym z listy Sojusz Lewicy Demokratycznej-Unia Pracy, a w 2006 r. z listy Lewica i Demokraci. Znalazł się na nich, ponieważ przez pięć lat był wiceprzewodniczącym SLD w Bytomiu, a przez następne cztery lata sekretarzem SLD w Bytomiu. Nikt z tych funkcji go nie odwoływał, po prostu skończyła się kadencja. Nikt też Mariusza Wołosza z SLD nie wyrzucał, sam odszedł.

Jak, kiedy, i w jakich okolicznościach wiceprezydent Wołosz opuścił swoich politycznych przyjaciół to jednak w tym momencie nieważne. Ważne jest to, że jeden z czołowych miejskich polityków nie ma odwagi przyznać się do ważnej części swojego życiorysu. Do części, bez której zapewne nie byłby obecnie zastępcą prezydenta Bytomia. Żeby było jeszcze śmieszniej ten fragment życiorysu Pana Mariusza miał miejsce zupełnie niedawno. Nie ma, co liczyć, że ludzie już zapomnieli. Jednym zdaniem – kupa śmiechu, z przewagą kupy.

W 2005 r. podpisałem się pod wnioskiem w efekcie, którego Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski odznaczył Mariusza Wołosza Brązowym Krzyżem Zasługi. Podpisałem, bo uważałem, że był dobrym radnym i działaczem sportowym. Gdybym jednak wiedział, że już za pięć lat odznaczony zapomni, do jakiej partii należał zastanowiłbym się czy aby na pewno postawić swój autograf na orderowym formularzu. Cóż, mądrzy ludzie mawiają, że gdyby wiedzieli, iż się wywrócą to by sobie usiedli ….

Comments are closed.