Luka w pamięci

Dziś o luce w pamięci. Ta przypadłość dotknęła prezydenta Bytomia Piotra Koja.

Od kiedy pożegnałem się z czynnym uprawianiem polityki nie śledzę zbyt uważnie przebiegu sesji Rady Miejskiej w Bytomiu. Nadal są jednak hobbyści, którzy informują mnie o ciekawszych wydarzeniach. Tak właśnie doszła do mnie informacja, że podczas sesji Rady Miejskiej w dniu 23 marca 2011 r. prezydent Bytomia Piotr Koj przypomniał radnym moją skromną osobę i fakt, iż byłem przewodniczącym miejskiego organu stanowiącego. Sprawdziłem protokół i faktycznie. Piotr Koj przypominał o Janie Kazimierzu Czubaku, ponieważ uznał za właściwe pochwalić się, iż już w IV kadencji Rady Miejskiej (2002 – 2006) był inicjatorem powołania Młodzieżowej Rady Miejskiej, która wtedy nie powstała, dlatego bo, cytuję prezydenta Koja: „Ta inicjatywa nie znalazła uznania w oczach Pana Przewodniczącego Jana Kazimierza Czubaka, ….”.

I tak oto Piotr Koj postąpił zgodnie z zasadą: historię pisze zwycięzca. Z projektem pod nazwą „Młodzieżowa Rada Miejska w Bytomiu” w kadencji 2002 – 2006 było, bowiem zupełnie inaczej. Pełniąc funkcję przewodniczącego Rady Miejskiej przygotowałem projekt uchwały Rady powołującą Młodzieżową Radę. Niestety nie wszyscy radni wtedy popierali ten pomysł. Linia podziału przebiegała w poprzek koalicji rządzącej i opozycji. Przeciw był ówczesny wiceprezydent Bytomia ds. oświaty Marian Stajno i skupiona wokół niego grupa radnych, a ówczesny lider opozycji radny Janusz Paczocha był przeciw dla zasady. Postanowiłem zbudować brakującą większość i zwróciłem się do radnego opozycji Piotra Koja z Platformy Obywatelskiej z propozycją wspólnego zgłoszenia tego projektu. Piotr Koj przestudiował go i złożył swój podpis obok mojego. Jako trzeci podpisał się ówczesny radny Mariusz Wołosz. W ten sposób pojawiły się pod projektem trzy podpisy radnych, które według zasad obowiązujących w Bytomiu potrzebne są, aby inicjatywa uchwałodawcza została rozpatrzona. Nagle przed sesją Rady Miejskiej, na której powołanie Młodzieżowej Rady Miejskiej miało być rozpatrzone Piotr Koj skierował do przewodniczącego Rady Miejskiej (czyli do mnie) pismo, w którym wycofał swój podpis pod projektem. W ten sposób inicjatywa uchwałodawcza w sprawie powołania MRM straciła moc prawną i nie mogła być rozpatrzona.

Uznałem wtedy, że nie będę się kopał z koniem i wycofałem się z tego pomysłu. Piotr Koj wraz ze swoimi kolegami z Platformy Obywatelskiej wrócił do sprawy po wyborach w 2006 r. w wyniku, których przejął władzę w Bytomiu. Wtedy też Młodzieżowa Rada Miejska została powołania, ale była to już inicjatywa wyłącznie platformerska.

Jak widać prezydent Koj wyparł ze swej pamięci prawdziwy przebieg wydarzeń wokół MRM w kadencji 2002 – 2006 i w konsekwencji rozminął się z prawdą. Do powołania Młodzieżowej Rady nie doszło wtedy nie dlatego, że mnie się to nie podobało, ale dlatego ponieważ wycofanie podpisu przez Piotra Koja było dla mnie jednoznacznym sygnałem, iż mogę w tej sprawie liczyć wyłącznie na poparcie moich kolegów, radnych z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, czyli na 7 głosów z 25.

Tak oto prezydent Bytomia okazał się małym kłamczuszkiem. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. Poznałem Piotra Koja w 1980 r. gdy obaj byliśmy członkami istniejącej wtedy wewnętrznej struktury Związku Harcerstwa Polskiego – Harcerskiej Służby Polsce Socjalistycznej. Nikt nas nie pytał czy nam się to podoba. Jeśli chciałeś należeć do drużyny starszoharcerskiej musiałeś być w HSPS. Piotr Koj widocznie utracił harcerską prawdomówność, gdy wiele lat później przeszedł z ZHP do Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Chociaż może jestem niesprawiedliwy? Może to tylko władza, która demoralizuje?

Comments are closed.