Miło już nie będzie

Mleko się rozlało. Do publicznej wiadomości wypłynął, sławny już w Bytomiu, raport z zeszłorocznej pracy audytorów firmy Deloitte w Bytomskim Przedsiębiorstwie Komunalnym. Bytomskie „Głębokie Gardło” rozesłało anonimowego maila zawierającego kopię raportu. Mail dotarł i do mnie. Imponująca była w nim lista adresowa – brakowało tylko przysłowiowego Dziada z Babą. Między nami mówiąc w raporcie Deloitt’a nie było nic, co by mnie zaskoczyło, nie licząc paru żenujących szczegółów. Jak np. sfinansowanie nauki jazdy na łyżwach dla pracowników BPK. Cóż, głównym zadaniem BPK jest zarządzanie bytomskimi wodociągami. Widocznie, zatem w zimie umiejętność jazdy na łyżwach jest w BPK niezbędna.

Raport Deloitt’a potwierdza tragiczną sytuację BPK, która jest w Bytomiu tajemnicą poliszynela. To finał procesu, który rozpoczął się w końcu roku 2006 po przejęciu funkcji Prezydenta Bytomia przez Piotra Koja. Do roku 2006 BPK nie miało znaczących problemów finansowych, było kompetentnie zarządzaną miejską spółką i ostatnią rzeczą, którą o niej można było powiedzieć to, że jest źródłem afer. Niestety za czasów prezydenta Koja i jego następcy Damiana Bartyli BPK stało się podręczną skarbonką bytomskiego ratusza. Towarzyszył temu chaos w zarządzaniu spółką. W ciągu jedenastu lat, jakie upłynęły od roku 2006 funkcję prezesa BPK pełniło kolejno pięć osób. Z tej piątki jedynie Piotra Bramorskiego można ocenić w miarę pozytywnie. Pozostała czwórka trafiła do BPK raczej przez nieporozumienie. O sporej licznie wiceprezesów zmieniających się po roku 2006 jak w kalejdoskopie już nie wspomnę. Warto przypomnieć, że po powstaniu BPK, w latach 1992-2006, przez czternaście lat, w gabinecie prezesa spółki urzędowały tylko dwie osoby.

To już jednak historia. Znacznie ważniejsze jest to, co wynika z afery z raportem Deloitt’a? Po pierwsze, po rządach najpierw Piotra Koja, twórczo następnie rozwiniętych przez Damiana Bartylę Bytomskie Przedsiębiorstwo Komunalne stanęło na skraju katastrofy. Doprowadziło do tego niekompetentne zarządzanie, dziwne decyzje biznesowe i brzydko pachnące wyciekanie publicznych pieniędzy. W interesie wszystkich bytomian jest uratowanie BPK, tyle, że będziemy musieli zapłacić za to wszyscy, dosłownie i w przenośni. Po drugie, raport Deloitt’a wyciekł z kręgów bytomskiej władzy samorządowej. „Głębokie Gardło”, które rozesłało raport najwyraźniej pracuje w bytomskim ratuszu. To oznacza, że rozpoczął się tam polityczny proces gnilny. Jeśli okaże się jeszcze prawdą, iż pod wpływem ostatnich wydarzeń kilku radnych wystąpiło z prezydenckiego Klubu Radnych BiS to znak, że szczury zaczęły uciekać z tonącego okrętu. Nie będę zgadywał, co będzie dalej, ale jedno jest pewne – w ratuszu miło już nie będzie.

 

PS. Jeśli ktoś nie wie, dlaczego użyłem terminu „Głębokie Gardło” to wyjaśniam iż tak nazwano źródło w FBI które dostarczyło dziennikarzom „Washington Post” informacji o aferze Watergate.

One Response to “Miło już nie będzie”

  1. Moim zdaniem w komentarzu niewystarczająco zaakcentowany jest wątek rangą najpoważniejszy – kryminalny. W całej sprawie BPK nie jest bowiem najważniejszy kontekst polityczno-personalny, nieudolność zarządu, czy niestabilność finansowa firmy. Działanie na szkodę spółki jest po prostu przestępstwem. Za to idzie się do więzienia. Czy zarządy BPK działały na jej szkodę dlatego, że ktoś z Ratusza im tak nakazał czy może z własnej inicjatywy powinno być przedmiotem badania dla oficerów śledczych. NB, byłbym mocno zaskoczony, gdyby komuś z Ratusza nie postawiono zarzutów niedopełnienia obowiązków funkcjonariusza publicznego, co zresztą jest także przestępstwem kryminalnym. Jednak opisane przez Deloitte draństwa oburzają najbardziej dlatego, że przecież znamy dziesiątki starszych, ubogich osób, które sobie od ust odejmują, oszczędzając nawet na lekarstwach, żeby zapłacić czynsz i, właśnie, za wodę. Oldskulowa etyka kontra banda łotrów i cwaniaków.