Odwagi!
Teoretycznie sytuacja Nowej Lewicy, kontynuatorki Socjaldemokracji RP i Sojuszu Lewicy Demokratycznej skłania do dobrego samopoczucia. Jest reprezentacja parlamentarna, jest udział w koalicji rządowej i jest skromna reprezentacja samorządowa. Ale to tylko pozory. Poparcie wyborcze kurczy się z wyborów na wybory. Nowa Lewica dała się zepchnąć do politycznej niszy. Pozostaje, zatem już tylko dobre samopoczucie.
Ale w polityce nic nie jest nigdy dane raz na zawsze. Cały czas można podjąć próbę odwrócenia sytuacji. Trzeba tylko mieć odwagę i wykonać cztery kroki.
Krok pierwszy – Usamodzielnić partię Razem.
Porozumienie trzech partii lewicowych z roku 2019 które wprowadziło ponownie polską lewicę do parlamentu powinno doprowadzić do utworzenia jednej formacji. To byłoby logiczne zakończenie zapoczątkowanego wtedy procesu. Tymczasem partia Razem postanowiła kisić się we własnym słoiku. Prawdopodobnie w oczekiwaniu na wszechświatową rewolucję. Zaś proces zjednoczenia Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Wiosny został gruntownie spartaczony i nie przyniósł żadnej wartości dodanej ani politycznie ani organizacyjnie. Ale to już przeszłość, dzisiaj nie ulega wątpliwości, że partia Razem dla Nowej Lewicy jest obciążeniem. To kawiarniany, komunizujący radykalizm partii Razem jest jednym z powodów spadku poparcia wyborczego dla lewicy. Wiedzą to już nawet w partii Razem. Dlatego Adrian Zandberg zgodnie z regułami obowiązującym przy agresywnych, korporacyjnych negocjacjach uderzył pierwszy – wezwał Nowa Lewicę do nasilenia kawiarnianego radykalizmu. Twierdzi, iż spadek poparcia dla lewicy to efekt jej zaangażowania w koalicję rządzącą. Nie chce pamiętać, że spadek miał miejsce już w wyborach parlamentarnych w październiku 2023 kiedy lewica nie była jeszcze elementem układu rządzącego. Taktyka polityczna, która była dobra w 2019 nie może stanowić dogmatu i musi być na bieżąco weryfikowana. Tegoroczne wybory europejskie były dobrym momentem do rozwodu z partią Razem. Nie zrobiono tego, bo wiara w dogmaty jest na lewicy bardzo silna, a poza tym tak było wygodniej. Teraz jest na to ostatni dzwonek.
Krok drugi – Nowe przywództwo.
Każde kierownictwo ma swój czas. Czas duetu Włodzimierz Czarzasty – Robert Biedroń się skończył. Nic już z tego się nie da wycisnąć. Przy okazji – kompletnym nieporozumieniem jest instytucja współprzewodniczących. Zamazuje odpowiedzialność i kwestionuje odpowiedzialność.
Nikt Włodzimierzowi Czarzastemu nie odbierze zasługi ponownego wprowadzenia lewicy do parlamentu, ale też będzie mu się pamiętać fatalnie przeprowadzony proces jednoczenia polskiej lewicy. Dziś Nowa Lewica potrzebuje charyzmatycznego przywódcy. Odważnego, otwartego na ludzi socjaldemokraty, który będzie potrafił wyprowadzić partię z niszy ograniczonej wyłącznie do spraw obyczajowych. Jednym zdaniem – więcej Keira Starmera, mniej Jean Luca Melenchona.
Krok trzeci – Kandydat na prezydenta.
Najpóźniej za pół roku Nowa Lewica musi wiedzieć, kogo wystawi w wyborach Prezydenta RP. Kandydat musi być ustalony, bo czeka go długa droga, na której nie będzie miejsca na pozorowane ruchy polityczne i organizacyjne. To będzie ryzykowna czynność, ale kto nie ryzykuje, szampana nie pije, jak mawiają w Monte Carlo. A poważnie to ostatnią rzeczą, na jaką Nowa Lewica może sobie w tej chwili pozwolić to polityczne kunktatorstwo.
To nie może być odfajkowanie problemu lub schlebianie osobistym ambicjom to musi być świadomy polityczny wybór i inwestycja w przyszłość formacji. To musi być kandydat, który odczyta polską rzeczywistość i nie będzie próbował dostosować ją do wykreowanego przy kawiarnianym stoliku ideału. Nie ważne czy będzie to kobieta czy mężczyzna. Ważniejsze jest to czy będzie potrafił rozmawiać o problemach, jakimi żyją Polacy i czy będzie potrafił sensownie odpowiadać na ich pytania.
Krok czwarty – Myśl programowa.
Nowa Lewica została zepchnięta do niszy programowej. Stała się formacją polityczną kojarzoną tylko z wydzielonym zakresem praw obywatelskich dotyczących praw reprodukcyjnych kobiet i równouprawnienia osób homoseksualnych. Nie chodzi o to, aby przestać się tym zajmować. Problemem jest to, że w innych sprawach, ważnych dla Polski i Polaków głosu Nowej Lewicy albo nie słychać albo przekaz jest kompletnie zamazany. W konsekwencji jak już się coś pojawia to okazuje się, że to pomysły partii Razem często kompletnie od czapy a czasami przekaz nadaje się wyłącznie do kabaretu, bo tylko tak można zakwalifikować np. historię Pauliny Matysiak. Być może trzeba wymyślić programową agendę Nowej Lewicy całkowicie od nowa.
Wiem, że to wszystko, co powyżej łatwo się pisze, a trudniej realizuje. Wiem, że to wymaga opuszczenia wygodnego fotela i wykazania odwagi. Ale, od czego mamy te liczne liderki i tych licznych liderów na lewicy?
No moim zdaniem Keir ma charyzmę ujemną i jest takim brytyjskim odpowiednikiem Czarzastego. Jego szansą jest niski poziom oczekiwań wobec niego i Lab dużej części wyborców. Problem jest brak programu, pomysłów i katastrofalny stan instytucji publicznych Brytanii. Ale to nie nasze problemy.
Zgadzam się z potrzebą wymiany przywódców , tyle że nie wiadomo na jakich. Tym bardziej, że liderzy wiosny kompromitują się na potęgę, a i przydatność maleje z każdym miesiącem. Lewica nie ma praktycznie nikogo w drugiej linii. Nie ma też dyskusji programowej ani też długofalowych projektów
A kogo to dziś jeszcze obchodzi? Nas, „starych” i nikogo wiecej. Ale my już odeszlismy do lamusa. Nadchodzi czas prawcowej młodzieży i nic z tym nie da się zrobic. Czarzasty kompetnie zapier…sprawę amy niestety do tgo rękę przełożylismy.Kiedy 10 lat temu powiedizałem Ci , ze moge sobie wyobrazicPolskębez parti lewicowej smiałeś się. A dziś?
W 100% zgadzam się z Towarzyszem