Osobisty manifest prezydencki
W korespondencyjnych kursach pt. „Jak wygrać wybory?” pierwszym punktem na drodze do zwycięstwa jest zamówienie badań poparcia wyborczego. W wersji bezczelnej sondażu, nasz kandydat wygrywa w cuglach, a w takiej bardziej wyrafinowanej jest jednym z poważnych graczy. Nie inaczej jest w Bytomiu. Pierwszy ujawniony sondaż ustalił, iż czołowym przeciwnikiem szefa miasta Damiana Bartyli w wyborach prezydenckich będzie jego były zastępca Andrzej Panek. Z tego gdzie ten sondaż został po raz pierwszy opublikowany i z jego wyniku zgaduję w sposób graniczący z pewnością, że zamówił go sztab kandydata Panka. Następny ujawniony sondaż przyniósł zaskakujący zwrot. Ustalił on, bowiem, że Andrzej Panek jest na szarym końcu zestawienia a na czołowego gracza awansował, bliżej nieznany kandydat ugrupowania Kukiz’15. W tym przypadku sprawa okazała się prosta. Do przeprowadzenia sondażu przyznały się środowiska związane z Kukiz’15. Trzeba przyznać, iż jest pewien postęp z sondażami w Bytomiu, w porównaniu z poprzednimi kampaniami wyborczymi. Bezczelne wciskanie kitu zastąpiły działania wyrafinowane. W latach poprzednich zamawiający sondaż wygrywał go w cuglach.
To ustawianie kampanii wyborczej przy zielonym stoliku zanim się ona na dobre zaczęła skłoniło mnie do wydania osobistego manifestu prezydenckiego.
Rozpocznę od aktualnego prezydenta Bytomia Damiana Bartyli, bo zakładam, że wystartuje w jesiennym wyścigu wyborczym. Bartyla jest gościem osobiście miłym i sympatycznym, który nadal ma w Bytomiu wielu zwolenników. Co nie zmienia faktu, iż jest słabym prezydentem miasta. Ponosi odpowiedzialność za katastrofalną sytuację bytomskiego samorządu. Niestety demokracja zna przypadki wyboru na ważny urząd kogoś, kto zupełnie na niego się nie nadaje.
Do startu szykują się dwa byli zastępcy prezydenta miasta – Andrzej Panek i Mariusz Wołosz. Obaj panowie startując do wyborów prezydenckich próbują przekonać mieszkańców Bytomia, że będą lepszymi klonami swoich nieudanych szefów – Wołosz Piotra Koja, a Panek Damiana Bartyli. Brzmi jak kiepski żart.
O kandydacie Prawa i Sprawiedliwości – Mariuszu Janasie, wspomnę jedynie, iż cały jego pomysł na miasto to numer telefonu do prezesa urzędującego w Warszawie przy ul. Nowogrodzkiej. O ile oczywiście prezes odbiera połączenia od Janasa. Poza tym mam wrażenie, iż PiS-owi przedłużenie władzy prezydenta Bartyli zbytnio przeszkadzać nie będzie. W końcu Bartyla był na początku kandydatem PiS-u i partia dobrej zmiany dobrze z nim współpracowała przez wiele lat. Nagła różnica zdań między Bartylą a PiS-em to kwestia ostatnich kilku miesięcy.
Ostatnim prezydentem Bytomia, który miał pomysł na miasto był Krzysztof Wójcik. Nie piszę o pięknych obietnicach wyborczych a o praktycznym działaniu. Można było się z Wójcikiem nie zgadzać, ale jemu chciało się chcieć. Jaki pomył na Bytom miał Piotr Koj nie dało się zauważyć przez sześć lat jego urzędowania a potem było referendum, w którym odwołano go wraz z zastępcą Mariuszem Wołoszem. Jeśli chodzi o Damiana Bartylę to po prawie sześciu latach sprawowania przez niego funkcji prezydenta miasta poza koncepcją budowy stadionu piłkarskiego, którą trudno uznać za pomysł na miasto, niczego rozsądnego nie da się zauważyć.
Moglibyście zapytać: I co teraz? Kandydaci Ci się Czubak nie podobają i na koń nie wsiadasz i za szablę nie chwytasz? Cóż, czekam na kandydata, który będzie kompetentny, bo trzeba uporządkować miejskie finanse, będzie miał pomysł na miasto, bo Bytom musi się jednak rozwijać i będzie miły i sympatyczny, bo emocje teraz w cenie. Wtedy na koń wsiądę i za szablę chwycę.