Pięść do powąchania
Jak się łatwo domyślić należę do tej połowy Polaków, którzy popierają strajk nauczycieli. Nie będę, więc marnował cierpliwości czytelników, aby opisywać dole i niedole polskiego nauczyciela. Napiszę, dlaczego popieram strajk i co, moim zdaniem, z niego może wyniknąć.
Popieram nauczycieli, bo strajk został sprowokowany arogancją Prawa i Sprawiedliwości. Prezes Jarosław Kaczyński wpadł w panikę, przerażony aferą dwóch wieżowców w Warszawie i powołaniem Koalicji Europejskiej. No i odpalił pakiet rozdawnictwa publicznej kasy dla ludzi, których uważa za swoich wyborców. Nauczyciele, czyli wykształciuchy do grupy docelowej Kaczyńskiego nie należą. Ale trafiła kosa na kamień.
Są jeszcze dwie sprawy, którymi społeczność nauczycielska mi zaimponowała. Po pierwsze – Związek Nauczycielstwa Polskiego. To jedyny prawdziwy związek zawodowy w Polsce, dbający o status reprezentowanej grupy zawodowej a nie o pozycję polityczną związkowych przywódców. Za tę opinię, paru znajomych związkowców pewnie się na mnie obrazi, cóż …. trudno. Po drugie, po raz pierwszy nauczycielscy związkowcy nie dali się rządowi zrobić w bambuko i wrobić w konflikt z władzami samorządowymi. Żądając podwyżki płacy zasadniczej nie dali sobie wcisnąć różnych pomysłów, które zwiększenie nauczycielskich płac finansowało z samorządowej a nie rządowej kasy.
Warto pamiętać, że oświata jest w Polsce finansowana z rządowej subwencji dla jednostek samorządu terytorialnego, która teoretycznie powinna pokrywać całość planowanych wydatków, w tym wynagrodzeń. Niestety od wielu lat wzrasta luka między wysokością subwencji a rzeczywistymi kosztami. W ciągu ostatnich czterech lat luka ta zaczęła wzrastać lawinowa. PiS-owski rząd dopracował do perfekcji zrzucanie kosztów utrzymania szkół na polskie samorządy.
Strajk trwa i gdy piszę te słowa (23 kwietnia) nie wiemy jak i kiedy się skończy. Jestem pesymistą – PiS nauczycielom nie ustąpi. Prezes Kaczyński sięga do państwowej kasy w dwóch przypadkach – aby dać zarobić swoim janczarom albo, jeśli uzna, że może coś dać grupie społecznej potencjalnie mogącej na jego formację zagłosować. To, że nauczyciele-wykształciuchy taką grupą nie są, już sobie ustaliliśmy. Co najwyżej Kaczyński gotowy jest pokazać nauczycielom pięść do powąchania, aby wiedzieli, czym mogą oberwać.
Nauczyciele mają ze strajkiem jeden problem natury fundamentalnej. Strajk jest dla nich, w obliczu zbliżających się matur, dylematem moralnym. Co jest ważniejsze? Wynagrodzenia czy posłannictwo? Muszą to rozważyć w swoich sumieniach. Premierowi Morawieckiemu, wicepremier Szydło, minister Zalewskiej i innym PiS-owskim czynownikom dylematy moralne i sumienie zastępuje rozkaz prezesa. Pozostaje mieć nadzieję, że w Polsce nadal jeszcze kartka wyborcza ważniejsza jest od pięści, nawet pięknie pachnącej.