Po co jest ten Miś?
Dziś o moim rodzinnym mieście – Bytomiu. Temat wydał mi się oczywisty – specjalny program rewitalizacyjny dla Bytomia. Aby zebrać niezbędny podkład teoretyczny udałem się na bytomską debatę z cyklu „Pracowni Miejskich” oraz przeczytałem w sieci, co nieco oficjalnych materiałów dotyczących bytomskiej rewitalizacji.
Zacznę od kilku słów na marginesie wspominanej wyżej debaty. Głosy uczestników rozczarowały mnie dużym stopniem ogólności z jednym wyjątkiem – bytomskiego architekta Przemo Łukasika. Powiedział coś, co powinno paść (a nie padło) z ust innego dyskutanta – prezydenta Bytomia Damiana Bartyli. W dużym skrócie Łukasik stanowczo zaprotestował przeciw określaniu Bytomia mianem „miasta upadłego”. W całości się z takim protestem zgadzam. Bytom jest miastem, z różnych przyczyn, w stanie kryzysu, ale do upadłości jeszcze daleko. Gdyby Bytom był „miastem upadłym” nie byłoby już sensu inwestować milionów złotych w jego rewitalizację. Jest w Bytomiu wiele problemów a władze miejskie zamiast je rozwiązywać często miotają się jak mucha w rosole, ale do „miasta upadłego” jeszcze bardzo daleko. Niestety miano „miasta upadłego” zadomowiło się w przestrzeni publicznej przy okazji kolejnych kampanii wyborczych i odgrywa rolę mocno destrukcyjną. Powtarzano je w pierwszej kampanii wyborczej Piotra Koja i dwóch pierwszych kampaniach Damiana Bartyli. Po wyborze wymienieni prezydenci Bytomia robili wrażenie ludzi ciężko zdziwionych, iż trudno odkręcić tak lekko zrzucane hasła. Cóż, kto sieje wiatr, zbiera burzę.
Komentarz do listy miejskich projektów do programu rewitalizacji zacznę nietypowo – jak na mój blog – od komplementu pod adresem bytomskiego ratusza. Dobrze zbudowana jest kampania społeczna wokół programu rewitalizacji. Inicjatywy skierowane do mieszkańców Bytomia, w których mogą oni angażować się w różny sposób w rewitalizację miasta są dobrze zaplanowane i realizowane. Odnoszą pożądany skutek. Tyle komplementów.
Po lekturze listy zamieszczonej na stronie bytomodnowa mam wrażenie braku jednolitej myśli przewodniej. Lista wygląda na zbiorowisko pomysłów od Sasa do Lasa. Przykładem mogą być projekty w działaniu „Dziedzictwo kulturalne”. Z tej listy wynika, że poza obiektami sakralnymi nie ma w Bytomiu innych miejsc dziedzictwa kulturalnego wartych rewitalizacji. Nie piszę tego z powodów ideologicznych. Przewaga wniosków przygotowanych przez bytomskie parafie (w innym działaniu jest także jeszcze rewitalizacja jednej z plebanii) dobrze świadczy o przygotowaniu proboszczów, ale źle o pracy koncepcyjnej bytomskiego ratusza. Krytykę kieruję do Prezydenta Miasta i jego najbliższego otoczenia. Tam powinny powstać pomysły do tego działania. Tymczasem wygląda na to, że prezydent Bartyla płynie z prądem i czeka, co mu podrzucą. To zabójcza strategia dla miasta, ale paradoksalnie może się okazać korzystna dla samego prezydenta. Własne projekty niosą ryzyko porażki, ich brak pozwala zachować czyste konto. Czy jednak, aby na pewno za to bytomianie płacą Prezydentowi Miasta?
Mam także poważne wątpliwości czy należy nadal pakować publiczne pomocowe pieniądze w Kolonię Zgorzelec. Może czas na odważne przyznanie się do fiaska koncepcji wymyślonej prawie 25 lat temu w innych warunkach finansowych i organizacyjnych? To zresztą też kolejny przykład na brak myśli przewodnej i przypadkowość wybranych projektów. Jeśli dołożyć do tego, z zupełnie innej beczki, oficjalną rezygnację z odtworzenia linii tramwajowej do Miechowic to obraz bezwładnego płynięcia z prądem byłby pełen.
Jako były przewodniczący Rady Miasta jestem też zdziwiony słabym zaangażowaniem Rady w przygotowanie programów rewitalizacyjnych. Programowanie ma zostać zakończone uchwałą Rady Miasta a z kalendarza wynika, iż działania te odbywają się z udziałem pracowników Urzędu Miasta i zainteresowanych mieszkańców. Natomiast udział radnych miejskich wygląda na marginalny a przecież to oni podejmą uchwałę i będą za nią ponosić odpowiedzialność. Pamiętam, że gdy w IV kadencji (2002-2006) miasto przygotowywało dokumenty niezbędne do pozyskania funduszy europejskich to już na etapie prac przygotowawczych pracowała w Radzie Miasta doraźna komisja, która współpracowała w tym zakresie z pracownikami ratusza.
Oczywiście tak czy inaczej program rewitalizacji jest niepowtarzalną szansą dla Bytomia i nawet kilka dobrze zaplanowanych i zrealizowanych projektów będzie dla miasta wartością dodaną (np. rewitalizacja tzw. „UL-a” czy też projekty mieszkaniowe w Śródmieściu). Jak jednak można było przeczytać powyżej mam także uzasadnioną obawę, iż płynąc z prądem władze miasta dopuszczą do sytuacji, w której część pieniędzy zostanie zmarnowane. Niestety może być tak jak opisywał to prezes Ochódzki w kultowym filmie Stanisława Bareji „Miś”: „Po co jest ten Miś? (….) Nikt nie wie, po co; więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta.”.