Polityka, partie i partyjniactwo
Dzisiaj …. mała niespodzianka. Zgodzę się w jednej sprawie z prezydentem Bytomia Piotrem Kojem, który skrytykował akcję (prowadzoną m. in. w Bytomiu) „Stop partiom politycznym”. Przypomnę: animatorzy akcji chcą usunąć partie polityczne z samorządu terytorialnego.
Pominę aspekt personalny, na który zwrócił uwagę Piotr Koj, chociaż …. niewątpliwie jest coś groteskowego w tym, że akcję tą prowadzi w Bytomiu radny Mariusz Wołosz. Radny, który jeszcze do niedawna był wysokim funkcjonariuszem partyjnym, a zainteresowanie swoją partią stracił, gdy przegrała dwukrotnie wybory parlamentarne i straciła władzę w mieście. Jest coś rodem z powieści George Orwella, gdy tenże radny pisze, iż jest miejskim rajcą już drugą kadencję i ani słowem nie wspomina, z jakiej to listy ten mandat uzyskał. Co prawda mówią, że tylko krowa nie zmienia poglądów, ale przyzwoitość trzeba zachować. Ale odłóżmy na bok kwestie personalne.
Wróćmy do akcji: „Stop partiom politycznym”. Jest ona kompletnie absurdalna. Odpowiedzmy sobie na pytanie – co to jest polityka? Polityka to wszystkie zachowania i działania z jednej strony związane z wyborami, a z drugiej z dzieleniem publicznych pieniędzy. Jeśli ktoś startuje w wyborach i jako radny czy prezydent miasta chce uczestniczyć w dzieleniu publicznych pieniędzy to znaczy chce uczestniczyć w robieniu polityki. To, że ma ona wymiar lokalny, nie ogólnokrajowy, nie ma wielkiego znaczenia.
Czy sam fakt, że radny został wybrany z listy stowarzyszenia ma oznaczać, iż jest on lepszy od radnego wybranego z listy partyjnej? A ja naiwnie sądziłem, że oceniając radnych trzeba zwracać uwagę na kompetencje, uczciwość czy wrażliwość na ludzkie problemy. Zdaniem autorów akcji „Stop partiom politycznym” wystarczy nie posiadać legitymacji partyjnej.
Prawdziwym problemem naszych samorządów nie są partie polityczne, a partyjniactwo. Partyjniactwo to kolesiostwo, traktowanie mienia publicznego jak własnego czy aroganckie traktowanie obywateli. Żeby uprawiać partyjniactwo nie trzeba zapisywać się do partii politycznej. Wystarczy mieć paru kolesi.
Zastanawiam się czy aby akcja „Stop partiom politycznym” nie jest kolejną odmianą partyjniactwa?