Polityka pomnikowa

Byłem w Poznaniu tego dnia, gdy w bazie lotniczej w Krzesinach prezydent Andrzej Duda odsłonił tablicę pamiątkową poświęconą pamięci, przedwcześnie zmarłego, byłego dowódcy Sił Powietrznych generała Stanisława Targosza. W Polsce zarządzanej przez Prawo i Sprawiedliwość nie można jednak uczcić nikogo nie przykuwając go jednocześnie do rydwanu politycznej propagandy historycznej. Na tablicy w krzesińskiej bazie generał Targosz został dopisany na końcu. Główną jej treścią było podkreślenie zasług prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii w uzbrojeniu Sił Powietrznych w samoloty F-16 „Jastrząb”.

Specjaliści od historycznej propagandy i politycznej wazeliny przeszli do porządku dziennego nad faktem, iż prezydent Kaczyński nie był autorem ani realizatorem koncepcji uzbrojenia polskich pilotów w nowoczesny samolot bojowy. Jego rola ograniczyła się do uroczystego powitania pierwszej partii zakupionych maszyn. Na tablicy nie ma ani słowa o człowieku, który odegrał główną rolę w procesie zakupu F-16, o ministrze obrony narodowej Jerzym Szmajdzińskim. Nie ma też wzmianki o tych polskich politykach, którzy również w tym projekcie uczestniczyli: prezydencie Aleksandrze Kwaśniewskim, premierze Leszku Millerze, wiceministrze Januszu Zemke czy poprzednikach Szmajdzińskiego na stanowisku ministra, Stanisławie Dobrzańskim i Bronisławie Komorowskim.

Przemawiając przy tablicy prezydent Duda mówił dużo o modernizacji Sił Powierzanych, którą podobno zawdzięczamy marzeniu prezydenta Kaczyńskiego. O prawdziwych autorach sukcesu milczał. Brzmiało to zarazem strasznie i śmiesznie. Tak na marginesie, czy ktoś zwrócił Andrzejowi Dudzie uwagę, że robiąc nadęte miny podczas swoich przemówień coraz bardziej przypomina Benito Mussoliniego? Dyktatora jednocześnie i strasznego i śmiesznego.

Zanim jednak zacznie być strasznie może być już śmiesznie. PiS powinien odrzucić pozory. Przestać dopisywać do każdej tablicy pamiątkowej Lecha Kaczyńskiego a podczas każdej uroczystości patriotycznej odczytywać smoleński apel. Historia dowcipu politycznego z lat PRL-u niesie odpowiednie wzory. Jaki projekt wygrał w latach pięćdziesiątych w ZSRR konkurs na pomnik Puszkina? Monument, na którym Stalin czyta Puszkina. Niech, więc nasz parlament podejmie stosowną uchwałę i na Krakowskim Przedmieściu stanie na cokole Jarosław Kaczyński wspominający brata, bratową i katastrofę smoleńską. Taka polityka pomnikowa nie uczyni nasz lepszymi, nie uczci godnie niczyjej pamięci, ale przynajmniej będzie śmieszna. O ile ktoś lubi czarny humor.

Na koniec wrócę na chwilę do krzesińskiej uroczystości. Jest sprawa, za którą Siły Powietrzne mogą być Lechowi Kaczyńskiemu wdzięczne. Za to, że w 2005 r. Antoni Macierewicz nie został ministrem obrony narodowej. Gdyby tak się stało to prawdopodobnie do dzisiaj do Polski nie dotarłyby samoloty F-16 a naszego nieba broniłyby aeroklubowe szybowce z komponentu lotniczego Obrony Terytorialnej.

Comments are closed.