Quo vadis GZM?

Na początku marca 2011 r. wybrano nowe władze Górnośląskiego Związku Metropolitalnego. Z relacji, które do mnie dotarły wynika, że odbyło się to atmosferze ostrego podziału. Przebiegał on z grubsza wzdłuż dwóch linii okopów. Pierwsza linia to podział: starzy prezydenci – nowi prezydenci. Druga linia podziału, prawdopodobnie znacznie ważniejsza to: Platforma Obywatelska i sympatycy kontra reszta Górnego Śląska i Zagłębia.

Szczególnie ten drugi podział wniósł na Zgromadzenie GZM działania charakterystyczne dla „spółdzielni” tworzonych na zebraniach partyjnych. O ile konflikt nowi-starzy można zrozumieć i czasami bywa on pożyteczny, to podział polityczny w GZM jest zupełnym nonsensem.

Istotą takiej instytucji jak GZM jest wspólne działanie. To nie zebranie partyjne lub sesja Rady Miejskiej gdzie większość przegłosuje to, co uważa za stosowne. W GZM zrzeszającym samorządy miejskie dysponujące ustawową samodzielnością trzeba stawiać na kompromis. Tymczasem wygląda na to, że podczas Zgromadzenia GZM o słowie „kompromis” zupełnie zapomniano. Większość wycięła mniejszość.

Aby Górnośląski Związek Metropolitalny działał skutecznie skład jego władz musi zostać skonstruowany wokół porozumienia jednoczącego wszystkich lub prawie wszystkich. Chociaż GZM został zarejestrowany, jako związek komunalny to faktycznie działa, jako stowarzyszenie miast i nie wykonuje żadnych zadań obligatoryjnych (tak jak KZK GOP). Jeśli, więc któreś z miast nie będzie z różnych przyczyn usatysfakcjonowane z działań GZM to po prostu powie: „dziękuję”. W takiej sytuacji polityczne rozgrywki w GZM mogę w skrajnym wypadku doprowadzić do jego rozpadu. I żadne lamenty zaprzyjaźnionych dziennikarzy nic nie pomogą.

Jest w Polsce przykład, że można inaczej. To Związek Miast Polskich. W 1999 r. zaistniała realna groźba rozpadu ZMP. Prawica chciała wyciąć lewicę. Na szczęście po obu stronach znaleźli się ludzie, którzy opanowali emocje. W tej kilkuosobowej grupie, która wynegocjowała kompromis był m. in. prezydent Katowic Piotr Uszok i byłem także ja, jako ówczesny przewodniczący Rady Miejskiej w Bytomiu. Wtedy u podstawy porozumienia legła świadomość, że aby Związek Miast Polskich działał skutecznie i nie rozpadł się w ogniu politycznych sporów musimy schować do kieszeni nasze legitymacje polityczne i organizacyjne. Ustaliśmy oparcie składu władz ZMP o parytet uwzględniający wszystkie siły i opcje. Ten system z pożytkiem dla ZMP i polskiego samorządu miejskiego działa skutecznie do dziś.

Takiego myślenia zabrakło po obu stronach barykady w GZM. Obawiam się, że tą kadencję władz GZM trzeba będzie uznać za straconą.

Comments are closed.