Rok Wołosza

W zeszłym miesiącu minęła pierwsza rocznica objęcia stanowiska prezydenta Bytomia przez Mariusza Wołosza. Dopiero teraz znalazłem chwilę czasu i skreśliłem parę słów, aby podsumować pierwszy rok urzędowania bytomskiego prezydenta. Dzięki opóźnieniu mogłem wzbogacić podsumowanie o wiedzę na temat pierwszego, autorskiego, skonstruowanego przez Wołosza, budżetu miasta Bytomia. Elementem dodatkowo mobilizującym do powstania niniejszego tekstu było morze wazeliny, jakie się wylało z okazji rocznicy. Cóż, pierwsze rocznice tak mają.

 

Część pierwsza

Na początek coś miłego

Zacznę od pozytywów. Na każdego polityka należy spojrzeć w kontekście, w którym funkcjonuje. Ocenić, zatem należy pierwszy rok urzędowania Mariusza Wołosza na tle ostatnich lat prezydentury Damiana Bartyli. W porównaniu do swego poprzednika prezydentura Wołosza jest niewątpliwie jakościowo lepsza. Muszę także przyznać, iż poprawiła się polityka informacyjna. Chociaż trzeba uczciwie dodać, że w porównaniu z prezydentami innych miast aglomeracji wypada ona trochę amatorsko, ale to zapewne pierwsze koty za płoty.

 

Część druga

Panu Bogu świeczką a diabłu ogarek

Nieco gorzej wypada ocena polityki personalnej, w której prezydent Wołosz próbuje realizować przysłowie przywołane w śródtytule. Zdecydowanie większą wagę od poprzednika przywiązuje do kompetencji, ale nie ustrzegł się błędów. Wystarczy przywołać żałosną historię z kierownictwem Miejskiego Zarządu Zieleni i Gospodarki Komunalnej. Dodatkowo, niestety powodem niektórych ruchów personalnych są niewątpliwe, znane od dawna, osobiste niechęci prezydenta Wołosza do niektórych miejskich funkcjonariuszy. Nie świadczy to o nim dobrze. Widać też ewidentne nominacje polityczne wynikające z koalicji z Prawem i Sprawiedliwością. Ale to akurat nic dziwnego. Pazerność działaczy tej formacji politycznej jest odwrotnie proporcjonalna do poziomu posiadanych kompetencji.

 

Część trzecia

Łyżka dziegciu

Ocena stanu finansów miejskich nie wypada już tak fajnie. Opowieść o sukcesie, jakim ma być ponad miliardowy budżet miasta na rok 2020 jest oczywistym zabiegiem propagandowym. To zasłona dymna, za którą ukrywana jest nadal trudna sytuacja finansowana miasta. Większość z tego miliarda przeznaczona jest na potrzeby oświaty i opieki społecznej. Te wydatki są niezbędne, ale to nie powód do zachwytu. Na dodatek sojusz, jaki Wołosz zawarł z bytomskim PiS-em powoduje, iż musi robić dobrą minę do złej gry. Jak ognia unikać tłumaczenia ile miasto Bytom musi dokładać do niedoszacowanej rządowej subwencji oświatowej. Przecież premier Morawiecki twierdzi, że wszystko jest w porządku. Wytykanie premierowi, iż kłamie jak z nut, wymagałoby odwagi.

Nadal będą miasto czekać kredyty i kolejne transze obligacji. Przełomu nie widać też w kwestii miejskich, strategicznych inwestycji. Nie wątpię, że budowa lodowiska jest nośna propagandowo i będzie, jako sukces eksploatowana jeszcze długo, ale zdecydowanie byłoby lepiej dla Bytomia gdyby rozpoczęto np. zapowiadaną od lat budowę Centrum Przesiadkowego. Gdyby to się prezydentowi Wołoszowi udało rozpocząć i zakończyć to można było by przeboleć kredyty i obligacje. Bytom przełamałby wreszcie niemoc inwestycyjną, jaka miała miejsce za czasów prezydentów Koja i Bartyli. Póki, co jednak Centrum Przesiadkowe pozostaje nadal w sferze projektów.

 

Część czwarta

Obniżka z powodu sprawowania

Mógłbym za pierwszy rok Mariuszowi Wołoszowi wystawić ocenę dobrą. Trochę za dobre chęci i dla zachęty, ale jednak. Niestety muszą ten stopień obniżyć do dostatecznego, z powodu fatalnego sprawowania. Ta ocena wynika z kłopotu wizerunkowego i etycznego, jaki Mariusz Wołosz ma z powodu koalicji z bytomskim PiS-em. To fakt, który stanowi rysę na wizerunku prezydenta Bytomia. A to, że próbuje on zaciekle zaprzeczać, iż taka koalicja w Bytomiu funkcjonuje stanowi też problem etyczny. Nie ulega, bowiem wątpliwości, że Mariusz Wołosz, kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Bytomia, zawarł po zwycięskich wyborach koalicję z bytomskim PiS-em. Zaprzeczanie temu w żywe oczy jest naigrywaniem się z tej większości bytomian, która oddała głos na Wołosza, aby nie dopuścić do władzy w Bytomiu PiS-u. Partii, co warto przypomnieć, ponoszącej sporą część odpowiedzialności za nieudane sześć lat rządów Damiana Bartyli. Nie sądzę, aby wyborcy Mariusza Wołosza oddając na niego głos spodziewali się, że w pakiecie dostaną nominatów PiS-u: Mariusza Janasa w roli przewodniczącego Rady Miejskiej i Waldemara Gawrona na funkcji zastępcy prezydenta miasta. Cena, jaką Mariusz Wołosz płaci za większość w Radzie Miejskiej i drobne pieniądze z budżetu centralnego jest zdecydowanie za wysoka. Zwłaszcza, że płaci ją z naszego wspólnego rachunku.

Comments are closed.