Śmierć frajerom
Być może pójdziemy w Bytomiu głosować w referendum dotyczącym prywatyzacji miejskich wodociągów. W 2012 r. wziąłem udział w referendum, w którym odwołano dotychczasowe bytomskie władze miejskie. Jeśli w roku 2014 odbędzie się referendum w sprawie wodociągów to też skorzystam z mojego obywatelskiego prawa i zagłosuję przeciw prywatyzacji.
Nie ulega wątpliwości, że referendum powinno dotyczyć ważnej dla miasta sprawy. Czy pytanie o to czy oddać w prywatne ręce na 15 lat bytomskie wodociągi jest ważne? Oczywiście, że tak. Jeśli prywatyzacja wodociągów miałaby nie być sprawą ważną to, co u licha miałoby być?
Póki, co jednak projekt uchwały w sprawie rozpisania wodociągowego referendum czeka na rozstrzygnięcie w bytomskiej Radzie Miejskiej. Sesja Rady odbędzie się 27 stycznia. W „Dzienniku Zachodnim” przeczytałem wypowiedź radnego Janusza Wójcickiego z Bytomskiej Inicjatywy Społecznej, który nazwał pomysł wodociągowego referendum: „polityczną hucpą i autopromocją w roku wyborczym”. I to mówi człowiek, który w 2012 r. był pełnomocnikiem komitetu referendalnego! Niepotrzebnie używa takich wyrafinowanych słów jak „hucpa” i „autopromocja”, wystarczy gdyby powiedział dziennikarce „Dziennika Zachodniego” – „śmierć frajerom”. W 2012 r. dałem się przekonać Panu Januszowi i zagłosowałem w referendum odwoławczym. W takim razie zdaje się, że jestem jednym z „frajerów”.
O tym czy bytomska Rada Miejska zgodzi się na wodociągowe referendum zadecyduje postawa radnego Wójcickiego i jego kolegów z BIS-u i Stowarzyszenia Wspólny Bytom. Mają większość. Ale co by radni większości nie zrobili podczas sesji Rady w dniu 27 stycznia to i tak mają problem.
Wariant pierwszy – radni BIS i WB wykorzystują posiadaną większość i odrzucają uchwałę w sprawie referendum. Strzał w kolano. Oni przecież zdobyli władzę w wyniku referendum. A dziś mówią mieszkańcom Bytomia – referendum jest niepotrzebne. Głos obywateli w ważnej dla miasta sprawie ich nie interesuje. Pogratulować cynicznego podejścia do zasad demokracji.
Wariant drugi – radni BIS i WB zgadzają się na referendum. Również strzał w kolano. Co prawda jest możliwe, że głosowanie będzie niewiążące, bo frekwencja nie przekroczy wymaganego poziomu 30 %, ale jestem przekonany, iż większość głosujących wypowie się przeciw prywatyzacji wodociągów. To będzie argument, którego żadna władza zlekceważyć nie może. Poza tym wypadałoby, aby prezydent Bartyla powstrzymał się na czas kampanii referendalnej od działań zmierzających do prywatyzacji wodociągów.
Wariant trzeci – z kręgów zbliżonych do radnych BIS słychać, iż zastanawiają się nad poparciem uchwały w sprawie wodociągowego referendum, ale … chcą zmienić pytanie na jakieś takie, które byłoby wystarczająco niejasne. Kolejny strzał w kolano. Kombinowanie przy pytaniu na referendum to wielkie pole do popisu dla autora tekstów kabaretowych. Można na przykład zapytać w referendum: „Czy jesteś za tym, aby prezydent Bytomia czynił dobrze dla miasta?”. Bytomianie zagłosują za – kto nie chciałby, aby prezydent miasta czynił dobrze – i prezydent Bartyla sprywatyzuje bytomskie wodociągi, bo tak rozumie dobro miasta. A poważnie to każda próba kombinowania przy pytaniu referendalnym może i trochę pokrzyżuje plany inicjatorów referendum, ale będzie zaproszeniem dla prasy, radia i telewizji, których przedstawiciele będą rządzących w bytomskim ratuszu pytać: ale, o co chodzi? Przy okazji referendum z kabaretowym pytaniem media pokażą, zatem jak aktualny prezydent Bytomia Damian Bartyla próbuje zrobić obywateli miasta w bambuko.
Co by radni BIS i WB nie zrobili, mówiąc językiem bokserskim, wylądują na deskach. Cóż, trzeba było wybić prezydentowi Bartyli z głowy nieodpowiedzialny pomysł prywatyzacji wodociągów. Śmierć frajerom.