Światu i Polsce (wnioski autorskie)

Przez ostatnie dwa tygodnie próbowałem się zabrać do napisania komentarza do powodzi ostatnich wydarzeń. Nie udało się, cóż niestety w dobie zarazy ktoś musi jednak pracować, nie zawsze zdalnie. Padło na mnie. Postawiłem, więc dziś zebrać moje przemyślenia z ostatnich dni i przedstawić je w sześciu syntetycznych wnioskach. Zacznę od Świata, skończę na Polsce.

 

Wniosek pierwszy, czyli czego nie lubią chińscy cesarze!

 

Pandemia koronawirusa pokazała jak niewydolna jest chińska dyktatura. Oczywiście jak walec dyktatury się rozpędził to gotów był zmieść wszystko, co stanie na drodze, łącznie z własnymi obywatelami, chorymi i zdrowymi. Dyktatury tak mają. To była jednak reakcja mocno spóźniona. Światowe problemy z zarazą w dużym stopniu zawdzięczamy chińskiej dyktaturze. Pierwsze zachorowania w Wuhan miały miejsce już w listopadzie zeszłego roku. Minęły jednak trzy miesiące zanim informacja o zarazie dotarła do Pekinu i najwyższe czynniki zdecydowały o ujawnieniu informacji i rozpoczęciu przeciwdziałania. Był to czas kluczowy, który mógł umożliwić wcześniejsze zduszenie pandemii. W ciągu tych miesięcy na niższych szczeblach chińskiej administracji brakowało odważnych do podjęcia działań. Cóż, chińscy cesarze nie lubią posłańców przynoszących złe wieści.

 

Wniosek drugi, czyli wizerunek najważniejszy!

 

Teraz państwo chińskie wyda każde pieniądze, zatrudni najlepsze firmy PR-owskie i tłum hakerów, aby wmówić całemu światu, że ich system działa wspaniale i jest przyszłością ludzkości. Niewykluczone, iż znajdą się tacy, którzy w to uwierzą. Niektórzy spontanicznie, inni za drobną opłatą.

 

Wniosek trzeci, czyli izolacja ponad wszystko!

 

Świat w walce z zarazą w większości przyjął model izolacyjny. Problemem dla lekarzy są trzy fakty: brak lekarstwa na nową chorobę, dławienie się służby zdrowia wskutek jednorazowego pojawienia się wielu chorych na koronawirus oraz konieczność stosowania regulacji epidemiologicznych we wszystkich szpitalach. A przecież cały czas trzeba leczyć chorych na „normalne” choroby. O ile w pierwszej chwili było to niezbędne to na dalsze miesiące trzeba znaleźć model działania, który pozwoli funkcjonować gospodarce i społeczeństwu. Jest to konieczne, ponieważ dalsza coraz bardziej rygorystyczna izolacja doprowadzi być może do ograniczenia skali zarazy, ale w zamian będziemy mieli katastrofę gospodarczą i społeczną.

 

Wniosek czwarty, w nawiązaniu do trzeciego, czyli dokąd pędzi ten pociąg?

 

Czy zatem model kompletnej izolacji jest do utrzymania w dłuższej, ponad dwumiesięcznej perspektywie? Moim zdaniem nie. Chyba, że nastąpi cud, a cuda w przyrodzie rzadko się zdarzają. To, co piszę można uznać za herezję, ale konieczny wydaje się rozsądny plan poluzowania izolacji. Coś między modelem włoskim a szwedzkim. Trzeba nad takim planem pracować. Analizować obecną sytuację i wybrać rozwiązania optymalne. To musi być praca nie tylko epidemiologów, bo ich recepty już znamy, ale także specjalistów od psychologii, gospodarki oraz zarządzania stanami kryzysowego i nie mam tu na myśli kryzysów wizerunkowych. Czy władze naszego kraju są do tego przygotowane? Nie sądzę. Więcej mam wrażenie, że zabierają się za to w imieniu polskiego rządu kompletni ignoranci. Dotychczasowe działania rządu w zakresie zarządzania zaistniałym kryzysem robią na mnie wrażenie słabo kontrolowanego chaosu. Szczególnie żenujące jest mocowanie się Prawa i Sprawiedliwości z rozwiązywaniem problemów, które załatwiłoby wprowadzenie stanu klęski żywiołowej.

 

Wniosek piąty, czyli Kaczyński ma zawsze racje!

 

Nawet podczas ogólnoświatowej katastrofy PiS nie paktuje z nikim. Prezes Jarosław Kaczyński i jego hunwejbini jak zwykle wiedzą wszystko lepiej. Tak na marginesie przekonanie, że w czasie tak groźnego kryzysu możliwe było dogadanie się z PiS-em, od samego początku wydawało mi się skrajnie naiwne. Taką naiwnością wykazała się cała opozycja głosując za specustawą koronawirusową, zamiast od początku domagać się wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej. Taką naiwnością wykazali się moi przyjaciele z Lewicy popierając wniosek o głosowanie zdalne. Przykro patrzeć także na Władysława Kosiniaka-Kamysza, który w zmian za miraż tytułowania się liderem opozycji gotów jest machnąć ręką na kolejne pięć lat prezydentury Andrzeja Dudy.

 

Wniosek szósty, czyli dał nam przykład Orban!

 

Jarosław Kaczyński chce wyborów prezydenckich w dniu 10 maja. Gotów jest je zrobić bez względu na koszty i uzna je za ważne nawet wtedy, gdy będą parodią głosowania. Jego determinacja wynika z przerażenia, jaki wzbudza w nim wizja porażki wyborczej Andrzeja Dudy. Ocenił, pewnie słusznie, iż wybory w dniu 10 maja są jedyną szansą na zwycięstwo Dudy. Poza tym warto pamiętać, że prezes Kaczyński faktom się nie kłania, szczególnie wtedy jak fakty są nie zgodne z jego wyobrażeniem. Wybory prezydenckie w dniu 10 maja, zatem będą. Prezes nie odpuści, bo rezygnacja z majowego terminu oznacza koniec jego marzeń o byciu polskim Orbanem. Takiego upokorzenia prezes może nie przeżyć. Ale niech żywi nie tracą nadziei. Może i w PiS-ie znajdą się sprawiedliwi, bo na autorefleksję Jarosława Kaczyńskiego z wyżej wymienionych powodów bym nie liczył.

 

Jak będzie wyglądał Świat i Polska po zarazie? Nie będę zgadywał. Chociaż pewnie będziemy biedniejsi. Ale tak już bywało i jakoś sobie z tym poradzimy. Ważne abyśmy przy okazji nie zaczęli wierzyć kolejnym kandydatom na plastikowych cudotwórców.

Comments are closed.