Syndrom wenezuelski

Ostatnio często komentuję na blogu kolejne skoki Prawa i Sprawiedliwości na polską demokrację. Może już czas spróbować odpowiedzieć na pytanie – dokąd to wszystko zmierza? Obawiam się, że w Polsce kroczymy do modelu wenezuelskiego. Pamiętając o wszelkich różnicach, zwróćmy uwagę na podobieństwa.

Po pierwsze – trzeszcząca gospodarka

Wenezuelska gospodarka jest w stanie kompletnego rozkładu. Jedną z przyczyn jest rozdęte rozdawnictwo funduszy publicznych, bo trudno dziś mówić, iż w Wenezueli realizują jeszcze jakieś rozsądne programy socjalne. Nasza gospodarka też zaczyna powoli trzeszczeć pod wpływem polityki rozdawnictwa, której jedynym celem jest kupowanie społecznego poparcia. Pojawiła się też dawno w Polsce niewidziana inflacja. Jeśli ktoś nad tym nie zapanuje będzie coraz gorzej.

Po drugie – upaństwowiona korupcja

Upaństwowiona korupcja w Wenezueli to nie tylko zwykłe łapówkarstwo, ale przede wszystkim zawłaszczanie instytucji państwowych oraz publicznych spółek przez ekipę rządzącą. Majątek państwa zaczął służyć prywatnym interesom. Ten proces w Polsce też następuje i powoli staje się „normalną” cechą systemu. Zdaje się funkcjonować jedynie po to, aby jak największa liczba ludzi związanych z PiS-em mogła powiększyć stan swoich osobistych kont. Podejrzanie wyglądają projekty budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego i kanału przez Mierzeję Wiślaną. W kraju o upaństwowionej korupcji nie jest ważne, po co się buduje. Ważne jest to, że wydamy na to miliardy złotych, które siłą kontrolowanego bezwładu utoną na wybranych prywatnych rachunkach.

Po trzecie – nie mamy prezydenckiego płaszcza

Wenezuelskiemu rządowi przegrane wybory już nie przeszkadzają w sprawowaniu władzy. Tego jeszcze w Polsce nie praktykujemy. PiS póki, co wygrywa wybory. To się jednak może w maju zmienić. Co wtedy? Może się okazać, że realizacja modelu wenezuelskiego wejdzie w nową fazę. Wszystkim, którzy w tym momencie żachnęli się, że to nie możliwe, zwrócę uwagę na kilka drobnych wydarzeń. PiS posunął się do faktycznego przekupstwa, aby zmienić układ polityczny, jaki ukształtował się po wyborach samorządowych w sejmiku województwa śląskiego. Próbował zrobić to samo w Senacie RP. Nie realizują prawomocnych wyroków sądowych. To drobne kroki do pełnego wdrożenia modelu wenezuelskiego.

Potrafię sobie wyobrazić, iż po porażce w wyborach prezydenckich parlamentarzyści PiS-u zrywają kworum w Zgromadzeniu Narodowym w trakcie zaprzysiężenia nowego prezydenta a potem mgr Przyłębska stwierdza, że ślubowanie nie zostało skutecznie złożone. Albo już po zaprzysiężeniu nowego prezydenta ta sama magister zawiesza go w czynnościach z powodu …. sporu kompetencyjnego. W efekcie PiS-owski aparat władzy nie uznaje nowego prezydenta. Nie możliwe? Możliwe. Nie mamy prezydenckiego płaszcza i co nam zrobicie?

Podsumowując – pamiętajmy o różnicach

Oczywiście wiem – trzeba pamiętać o różnicach. Wenezuela jest w Ameryce Południowej a Polska w Unii Europejskiej. My w Unii mamy tradycje demokratyczne a oni w Ameryce Południowej mocno zakorzenioną pamięć o caudillach i wojskowych zamachach stanu. W Wenezueli mają rozpadającą się gospodarkę opartą na naftowej monokulturze. Polska to jednak póki, co nadal dynamicznie rozwijająca się gospodarka. Tyle, że w gruncie rzeczy niewiele trzeba, aby różnice straciły na znaczeniu.

Jedno mnie tylko w tym scenariuszu pociesza. Jeżeli nasz kraj zostanie dotknięty syndromem wenezuelskim to znając mentalność naszych polityków wszystko może się skończyć zwykłą kupą śmiechu. Oby tylko tej kupy nie było więcej niż śmiechu.

Comments are closed.