Szewczyk na sztandary

Katowicka demonstracja w obronie placu Wilhelma Szewczyka przypominała Polsce o PiS-owskich inkwizytorach historycznych. Niestety, dopiero teraz, ze zwykłym dla mnie opóźnieniem skomentuję to na blogu. Do napisania tekstu ostatecznie zmobilizował mnie prezydent Andrzej Duda, który ostatnio mianował się spadkobiercą Wincentego Witosa. Witos, obrońca demokracji i emigrant polityczny pewnie przewraca się w grobie słuchając Dudy, grabarza polskiego państwa prawa.

Tytuł mojego wpisu powinien brzmieć: „A nie mówiłem”. W marcu 2016 r. i w kwietniu 2017 r. pisałem już, że realizacja ustawy o „dekomunizacji” ulic i placów skończy się sądowymi procesami, w których trzeba będzie rozstrzygać czy decyzje administracyjne są najlepszym sposobem dla opowiadania o polskiej historii. To tak jakby sąd miał zadecydować czy należy stosować metody rodem z wizjonerskiej powieści Georga Orwella „Rok 1984”. Doprowadzanie do takiej sytuacji jest jednocześnie i straszne i absurdalne.

Katowiccy radni stanęli na wysokości zadania i mimo dwuznacznego zachowania prezydenta miasta, odwołali się od „dekomunizacyjnej” decyzji wojewody w sprawie pl. Szewczyka. Sąd będzie musiał rozstrzygnąć czy Wilhelm Szewczyk był dobrym Polakiem czy też nie. Będzie badał to, co w normalnym, cywilizowanym, demokratycznym kraju powinno być domeną sporu historyków. Ale nie ma innego wyjścia w sytuacji, gdy PiS-owska władza z bolszewicką gorliwością realizuje prymitywną historyczną propagandę.

Od decyzji wojewody odwołują sią także inne gminy. M. in. Kraków wystąpił w obronie pamięci prof. Kiejstuta Żemaitisa, byłego rektora Akademii Górniczo-Hutniczej a Łódź spierać się będzie w sądzie o to czy należało „zdekomunizować” pl. Zwycięstwa. W Kołobrzegu wystarczyła groźba odwołania, aby wojewoda wycofał się ze zmiany nazwy ulicy upamiętniającej zdobycie miasta przez 2 Armię Wojska Polskiego. Żałuję, że odwagi zabrakło władzom Opola, aby przeciwstawić się wymazywaniu z historii prof. Kulczyńskiego, przed II wojną światową rektora Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie a po wojnie pierwszego polskiego rektora Uniwersytetu Wrocławskiego.

Nie wiem jak orzekać w tych sprawach będą sądy administracyjne. Mam tylko nadzieję, iż nie ograniczą się do analizy poprawności podstawy prawnej. Liczę, że sędziowie wykażą się obywatelską postawą i zdobędą się na ocenę tego, co jest w tych sprawach najważniejsze – uzasadnienia decyzji podejmowanych przez wojewodów. Oczywiście analiza polskiej historii może się wydawać przed sądem zajmującym się procedurą administracyjną nieco absurdalna, ale to rządzący zafundowali nam ten absurd. Cóż, tak krawiec kraje jak mu materii staje.

Całej tej absurdalnej sprawie dodaje pikanterii fakt, iż PiS-owscy wojewodowie zwykle zastępują dotychczasowe nazwy imieniem Lecha Kaczyńskiego. Można, zatem domyślać się, że oprócz niczym nieograniczonej władzy, szef PiS-u Jarosław Kaczyński chce także, aby Polacy pokochali go i jego rodzinę miłością bezkrytyczną i bezwarunkową. Obawiam się, że tą sprawę będą musieli załatwić kolejną sejmową ustawą.

Comments are closed.