Trzy etapy według Jarosława
Mija właśnie rok od wyborów, które przyniosły nam Dobrą Zmianę. Postanowiłem, więc zamknąć ten rok analizą teorii i praktyki Dobrej Zmiany w debacie publicznej. Dzisiaj w Polsce debata przebiega w trzech etapach wdrażanych kolejno przez Jarosława Kaczyńskiego, czyli jednoosobowe kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości.
Pierwszy etap debaty to oświadczenie, iż przeciwnicy Dobrej Zmiany nie powinni zabierać głosu i najlepiej by było, aby skorzystali z okazji do milczenia. Np. minister Siemoniak ma milczeć w sprawach obronności albo feministki powinny milczeć w kwestiach praw kobiet. Nie wspominając o dr Macieju Lasku, który powinien milczeć w sprawie katastrofy smoleńskiej. Ten etap niezbyt się jednak sprawdza i stosowany jest coraz rzadziej. Być może ktoś wytłumaczył prezesowi Kaczyńskiemu, że wzywanie do milczenia nawet jak na PiS jest zbyt aroganckie.
Drugi etap PiS-owskiego zagadania problemu jest już bardziej wyrafinowany. Na tym etapie okazuje się, iż są ważniejsze tematy niż rożne tam drobnostki, o których koniecznie chce rozmawiać opozycja. Zaczynając od Trybunału Konstytucyjnego i inwazji Misiewiczów poprzez całkowity zakaz aborcji wraz z karami więzienia a kończąc na pytaniu o to, jakie helikoptery będą używane przez polską armię. Nawiasem mówiąc jeszcze trochę urzędowania ministra Macierewicza w MON-ie a w polskim wojsku nie będzie już żadnych helikopterów. W klasyfikowaniu spraw, jako drobnostek Prawo i Sprawiedliwość dzielnie wspomaga Kukiz’15 – partia, która uparcie twierdzi, że nie jest partią. Ten etap podlega jednak szybkiemu zużyciu. Już niedługo wszystkie polskie problemy będą tematami niepoważnymi i niewartymi dyskusji. Za wyjątkiem oczywiście programu 500+.
Trzeci etap realizowany jest, gdy nawet poseł Beata Mazurek nie daje rady przetłumaczyć wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego lub ministra Macierewicza na potoczny i powszechnie zrozumiały język polski. Wtedy czas na etap zasłony dymnej, czyli ogłaszanie różnych doraźnie wymyślonych wynalazków mających odwrócić uwagę obywateli, czyli nas. Zasłoną dmucha w obywateli z reguły osobiście Jarosław Kaczyński. Ostatnio np. za zasłonę dymną posłużył projekt Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej, dla niepoznaki nazwanej Speckomisją, która ma zostać rzucona na odcinek kontroli procesów reprywatyzacji w Warszawie. Tak na marginesie to bardzo ciekawe, gdy proponuje się zwalczać nadużycia za pomocą otwierania przestrzeni dla jeszcze większych nadużyć.
Zarządzanie wyżej wymienionymi etapami robi coraz częściej wrażenie niezbyt udanego dyrygowania chaosem. Jaki z tego wniosek? Jak dla mnie prosty. Wbrew pogłoskom rozpowszechnianym przez niektórych publicystów główny ośrodek decyzyjny Dobrej Zmiany, czyli Jarosław Kaczyński nie jest genialnym politycznym strategiem, który wszystko dokładnie planuje i realizuje. Podobnie jak Donald Tusk Kaczyński płynie z prądem wydarzeń. Mniej lub bardziej udanie próbuje rozwiązywać kolejne kryzysy. Różnica polega tylko na tym, że prezes Jarosław rozwiązuje kryzysy, które sam tworzy i wydaje się przekonany, że na tym polega sprawowanie władzy.