Trzyprocentowy Miś
Napisałem tekst pt. „Moja cegiełka wyborcza” i już chciałem się spakować i wyjechać służbowo na poligon w Drawsku Pomorskim a tu masz babo redutę! We wtorkowej debacie objawiła się nowa polityczna gwiazda jednego sezonu – Adrian Zandberg. Podobno wypadł świetnie na tle Janusza Korwin-Mikke, Pawła Kukiza i Beaty Szydło. To akurat możliwe, wystarczy poprawnie mówić po polsku i mieć w miarę rozsądne poglądy.
Społeczność dziennikarska aż się zagotowała. Prawie cała (jeden rozsądny wyjątek – Andrzej Morozowski) ww. społeczność zakrzyknęła – dobra nasza, nareszcie ktoś zatrzyma Zjednoczoną Lewicę, ktoś, kto uważa Leszka Millera za samo zło polskiej polityki! Jest, zatem nadzieja, że Zjednoczona Lewica nie przekroczy progu 8 %. Wreszcie lewica będzie tam gdzie jej miejsce – w pozaparlamentarnej niszy. Będzie z niej taki góra trzyprocentowy miś.
Nagle się okazało, że najlepszymi specjalistami od przyszłości polskiej lewicy są Ewa Kopacz, Paweł Kukiz i Ryszard Petru, dla których partia Razem to „szansa na prawdziwą lewicę”. Jakiś usłużny prawicowy dziennikarz zdążył już zapytać Beatę Szydło czy PiS byłby skłonny współpracować z taką pozaparlamentarną formacją jak Razem. W końcu samo zło w polskiej polityce to Leszek Miller a nie Jarosław Kaczyński. Adrian Zandberg został obsadzony w roli „ostatniej nadziei polskiej prawicy”.
A jeszcze parę miesięcy temu wydawało się, że zadeptanie polskiej lewicy będzie proste i łatwe. Lewica miała pójść do wyborów trwale podzielona i bez szans na przekroczenie progu wyborczego. Miała nie uzgodnić programu, uzgodniła. Miała rozwalić się przy układaniu list. Nie rozwaliła, uzgodniła. Przez moment w roli „ostatniej nadziei” miał wystąpić Wojciech Filemonowicz z SdPl, ale wyszła z niego kupa śmiechu z przewagą kupy. Listy Zjednoczonej Lewicy zostały ułożone i zarejestrowane. Ostatnią nadzieją miał być konflikt Leszka Millera z Januszem Palikotem w trakcie kampanii wyborczej. Nic z tego. Panowie zaczęli wspólnie występować na konferencjach prasowych. Na dokładkę nowa liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka zbiera same pozytywne oceny. Aż tu gwiazdka z nieba – Adrian Zandberg.
Polskie liberalne elity zaczynają mi przypominać niemieckich odpowiedników z początku lat trzydziestych. Wtedy w Niemczech chodziło im o to, aby za wszelką cenę nie dopuścić do władzy niemieckiej socjaldemokracji – SPD. W konsekwencji do władzy dopuszczono Adolfa Hitlera oraz NDSAP i podpalono cały świat. Zachowując wszelkie niezbędne proporcje, podobieństwo aż rzuca się w oczy.
Tylko parlamentarzyści Zjednoczonej Lewicy mogą powstrzymać tryumfalny pochód Prawa i Sprawiedliwości po absolutną większość parlamentarną. Gdy liberalni pochlebcy Zandberga osiągnął swój cel i Zjednoczonej Lewicy zabraknie w polskim parlamencie nic nie powstrzyma Jarosława Kaczyńskiego przed zaprowadzeniem PiS-owskiego porządku. Wtedy liberalne elity będą mogły, co najwyżej powąchać pięść Zastępcy Rzecznika Prasowego PiS-u Krzysztofa Łapińskiego. Podobnie zresztą jak Adrian Zandberg i całą reszta polskiego społeczeństwa.