W sumie wstyd!
5 stycznia w Gliwicach wybrano w przedterminowych wyborach nowego prezydenta miasta. Został nim, już w pierwszej turze, Adam Neumann. Kandydat wskazany przez poprzedniego prezydenta Zygmunta Frankiewicza, który został w listopadzie Senatorem RP. W sumie bez zaskoczenia. Tak bym podsumował gliwickie wybory gdyby nie jedno drobne wydarzenie. Śląski Sojusz Lewicy Demokratycznej ustami swego przewodniczącego Posła do Parlamentu Europejskiego Marka Balta poparł kontrkandydata Neumanna – Janusza Moszyńskiego. Człowieka będącego faktycznie kandydatem Prawa i Sprawiedliwości.
Już słyszę żenujące tłumaczenie, że przecież Janusz Moszyński zarejestrował się, jako kandydat niezależny a PiS oficjalnie udawał, iż nic wspólnego z nim nie ma. Tyle, że była to tylko zasłona dymna. Trudno uznać za kandydata niezależnego kogoś, kto został przez premiera Morawieckiego powołany na funkcję p.o. prezydenta miasta, był wspierany w trakcie kampanii wyborczej przez PiS-owskiego wojewodę śląskiego i TVP. Janusz Moszyński, skądinąd były marszałek województwa z rekomendacji PO był cwanym PiS-owskim pomysłem na odbicie Gliwic. To wiedzieli wszyscy, no może prawie wszyscy, bo wygląda na to, że nie wiedział tego poseł Balt. Z Brukseli takich niuansów nie zauważył. Marek Balt albo jest skrajnie naiwny albo okazał wyborcom Lewicy w Gliwicach arogancką pogardę sądząc, iż oni nic nie rozumieją. Wyborcy Lewicy w Gliwicach nie przejęli się jednak apelami posła Balta.
Poparcie udzielone Januszowi Moszyńskiemu było nie tylko błędem politycznym, ale też głupim, nierozważnym a w konsekwencji także frajerskim posunięciem. Zlekceważono także zasady wewnętrznej partyjnej demokracji, jakimi powinna się kierować partia uznająca się za socjaldemokratyczną. Przewodniczący Balt prezentuje uchwałę Śląskiej Rady Wojewódzkiej SLD w sprawie poparcia Janusza Moszyńskiego. Nie wspomina tylko, że posiedzenia rady, na którym miała ona być podjęta w ogóle nie było. Zamiast spotkania, na którym powinno się poważnie przedyskutować sytuację w Gliwicach po nieudanej rejestracji kandydata Lewicy w wyborach prezydenta miasta, skorzystano z procedury statutowej umożliwiającej podjęcie uchwały obiegiem. Nikt mi nie wmówi, że tak poważną decyzję polityczną można podjąć poprzez obdzwonienie kilkudziesięciu członków rady. O tym, że nie do wszystkich się dodzwoniono a niektórzy nie bardzo się orientowali, o co tak naprawdę chodzi w zdawkowym pytaniu, już nie wspomnę. To parodia rzeczowej dyskusji i poważniej wymiany argumentów. To parodia robienia polityki w demokratycznej partii. Chociaż być może znak czasów.
Niechęć Marka Balta do PO i skłonność do konszachtów z PiS-em jest w województwie śląskim tajemnicą poliszynela, aczkolwiek nie przeszkodziła mu wystartować z listy Koalicji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego. Ale czy tylko tym można tłumaczyć polityczne frajerstwo? Piszę to, bo w opowieści z mchu i paproci o wspólnocie programowej z Moszyńskim absolutnie nie wierzę. Nie trzeba być wszechwiedzącym analitykiem sceny politycznej na Górnym Śląsku, aby domyślić się, że Janusz Moszyński to poparcie sobie po prostu kupił. Start w wyborach prezydenta Gliwic był dla niego prawdopodobnie ostatnią okazją do powrotu na scenę polityczną. Gotów był, zatem obiecać i gwiazdkę z nieba. Wieść gmina niesie, że umyślni Janusza Moszyńskiego dotarli do otoczenia Marka Balta z taką propozycją jeszcze zanim Lewica wskazała, jako swojego kandydata na prezydenta Gliwic, byłego posła Marka Widucha. Tłumaczy to trochę, dlaczego Marek Widuch z zadaniem zbiórki podpisów pod swoją kandydaturą został sam. Bez pomocy wojewódzkiej centrali partii.
Janusz Moszyński obiecał, zatem pewnie to, co nic go przed wyborami nie kosztowało a mianowicie funkcję zastępcy prezydenta miasta. Wszystkich, którym wydaje się, że to wielka sprawa śpieszę wyjaśnić, że to w gruncie rzeczy wielkie nic. Wystarczy trochę znać specyfikę zarządzania gminą, aby wiedzieć, że jakikolwiek zastępca prezydenta miasta bez zaplecza w postaci, chociaż paru radnych w Radzie Miejskiej (a takich po ostatnich wyborach samorządowych Lewica w Gliwicach nie posiada) jest tylko nieco ważniejszym urzędnikiem pracującym na rzecz swego szefa – prezydenta miasta. Nie ma nic do gadania i robi tyle na ile pozwoli mu szef. Bez jego zgody nie zrealizuje żadnego autorskiego projektu, a jak jednak to mu się uda i tak pójdzie to na konto szefa. Za to partia go rekomendująca w zamian za stołek w Urzędzie Miejskim dostanie polityczny weksel do uregulowania. Gdyby, zatem zdarzył się jednak cud mniemany i Janusz Moszyński wygrałby wybory to ktoś wskazany przez posła Balta być może dostałyby posadę w ratuszu, ale w zamian za to wiarygodność SLD, jako siły demokratycznej i antypisowskiej nie byłaby warta funta kłaków.
Fakt – koalicje samorządowe z PiS-em na Górnym Śląsku się zdarzają, ale to, że PO współpracuje z PiS-em w Bytomiu i Rudzie Śląskiej nie oznacza, że SLD ma robić to samo. Zwłaszcza, że szef regionu PO poseł Budka w przeciwieństwie do szefa SLD posła Balta nie nagrał emitowanego na portalu społecznościowym filmu, w którym chwaliłby się takimi działaniami. W tej sprawie znacznie większym politycznym instynktem, taktem i rozwagą wykazały się Senator RP Gabriela Morawska-Stanecka i Poseł na Sejm RP Wanda Nowicka. Obie, jakby ktoś zapominał, też z Lewicy. Po wypadnięciu z gry Marka Widucha nie poparły żadnego z kandydatów, pozostawiając podjęcie decyzji wyborcom Lewicy.
Pytanie, co dalej? Co członkom SLD zgotuje jeszcze poseł Balt? Może będzie nas zachęcał do popierania Andrzej Dudy w nadchodzących wyborach prezydenta RP? Jakieś podobieństwa programowe się znajdą a posad w Kancelarii Prezydenta RP jest trochę więcej niż w Urzędzie Miejskim w Gliwicach. Proponuję np. rozważyć funkcję Zastępcy Pomocnika Palacza w Kotłowni Pałacyku Prezydenta RP w Wiśle. Znaczenie polityczne żadne, ale będzie to ciepła posadka, na której nie będzie się trzeba przemęczać, bo zimy ostatnio dosyć ciepłe. Ale bądźmy poważni. Zanim niektórzy z moich koleżanek i kolegów z SLD zaczną się entuzjazmować nowymi posadami nie zapominajmy, że to w sumie jednak wstyd.