Wołanie na puszczy 2

Obiecałem sobie, iż napiszę na blogu o przyszłości Bytomia. Ściślej o tym, co powinno się stać w Bytomiu w roku 2018. Bytomski samorząd wejdzie w nowy rok mocno pokiereszowany i z permanentnym konfliktem między prezydentem miasta a przeciwną mu większością w Radzie Miejskiej. Jak wiadomo grudniowa próba rozwiązania tego konfliktu za pomocą referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta spaliła na panewce. Co ciekawe, porażki referendum nie można uznać za całkowite zwycięstwo prezydenta. Frekwencja referendalna do odwołania była zbyt niska, ale wystarczająco wysoka, aby stwierdzić, że prezydent Bartyla nie może spać spokojnie.

W idealnym świecie obie strony bytomskiego konfliktu powinny usiąść do stołu negocjacyjnego, aby bez podawania sobie rąk na zgodę, ustalić jak pracować nad naprawą kryzysowej sytuacji miasta. Wbrew pozorom w polityce takie idealne sytuacje się zdarzają, ale nie w Bytomiu. Jak zresztą może być inaczej skoro spora cześć bytomskiej ratuszowej elity bardziej niż sprawami miasta jest zainteresowana próbami zabezpieczenia swoich własnych interesów.

Oczywiste jest, że inicjatywa czasowego porozumienia powinna wyjść ze strony prezydenta Bartyli. Bynajmniej nie z przyczyn wizerunkowych a czysto praktycznych. To prezydent miasta jest, jak mówi ustawa: „organem wykonawczym gminy”. Posiada odpowiednią wiedzę i władzę nad miejskimi urzędnikami. To prezydentowi miasta mieszkańcy Bytomia płacą za inicjatywę i sprawne zarządzanie. Niestety, w Bytomiu od roku 2006 utarło się, że podatnik płaci prezydentowi miasta za bałagan i niekompetencję. Zatem nie widać, aby Damian Bartyla miał, chociaż cień pomysłu na takie niezbędne porozumienie. Zmarnowaną okazją były niewątpliwie prace nad budżetem miasta na rok 2018. Wniosek z tego płynie taki, iż ekipa prezydenta Bartyli zastanawia się bardziej nad tym jak przetrwać do wyborów samorządowych.

Po drugiej stronie bytomskiej barykady przeciwna Bartyli większość w Radzie Miejskiej też nie wydaje się skłonna do zawierania rozejmu. Być może, dlatego że wielu radnych dziś krytykujących prezydenta Bartylę ma na sumieniu długotrwałe popieranie jego nierozsądnych działań. Musi, więc dzisiaj wykazać się gorliwością w zwalczaniu Bartyli. Trudno także siadać do stołu negocjacyjnego, jeśli na czele bytomskiej Rady Miejskiej stoi radny, którego bytomscy prześmiewcy nazywają złośliwie komisarzem. Na dokładkę wśród bytomskich radnych jest wielu kandydatów na generałów. Gorzej z wojskiem, którym ci generałowie mieliby dowodzić.

Nie nawołuję do porozumienia, dlatego iż chciałbym abyśmy zapomnieli o błędach popełnianych przez bytomskie władze. Pewnie to moje nawoływanie można uznać za naiwność, ale mimo wielu negatywnych doświadczeń, uważam, że rządzenie powinno się łączyć z odpowiedzialnością a nie z pilnowaniem swoich prywatnych korzyści z piastowanego stanowiska.

Jeśli więc porozumienia nie będzie i to moje wołanie na puszczy (inna sprawa – jakie to piękne polskie określenie) skuteczne się nie okaże będę musiał poczekać na wybory samorządowe w roku 2018 i żywić nadzieję, że one wyłonią ludzi zdolnych do naprawy Bytomia. O ile będą jeszcze jakieś uczciwe wybory.

Comments are closed.