Wspólnymi siłami

Czy podzielacie moje wrażenie, że atmosfera w Bytomiu gęstnieje? Pytam, oczywiście tych, którzy mieszkają w Bytomiu. Coraz więcej w naszym mieście zadziwiających zdarzeń. Co z tym zrobić?

Rozwiązanie nasunęło mi się samo, gdy oglądałem telewizyjne relacje z demonstracji zjednoczonej opozycji w dniu 7 maja. Jeśli ktoś uważa, że w Bytomiu źle się dzieje powinien zacząć zastanawiać się nad wspólnym działaniem wszystkich tych, którzy chcą przywrócenia w Bytomiu normalności.

Dlaczego uważam, że w Bytomiu sytuacja staje się tak dramatyczna? Bo działania władz Bytomia szybko zbliżają nasze miasto do katastrofy, której efekty dotkną wszystkich mieszkańców. Różnie w Bytomiu bywało, byli w ratuszu tacy, którzy radzili sobie lepiej i tacy, którym to gorzej wychodziło. Dzisiaj mam jednak wrażenie, że działania kierownictwa bytomskiego ratusza zaczynają przechodzić, przysłowiowe ludzkie pojęcie. Przykłady? Proszę bardzo. A to niezrozumiała i do dziś oficjalnie niewyjaśniona zamiana składów Rad Nadzorczych dwóch miejskich spółek – BPK i ZBM. A to odwiedziny, jakie złożyli w jednej z miejskich spółek panowie od przestępczości gospodarczej. Panowie ci zabrali ze spółki ważne dokumenty finansowe a bytomski ratusz udaje, że nic się nie stało. Mało? Za finanse miejskich wodociągów odpowiada Pani z zarzutami kryminalnymi. Niektórzy bytomscy złośliwcy opowiadają, że na skierowaną do tej Pani sugestię o dymisji, prezydent miasta usłyszał w odpowiedzi, iż ma się raczej martwić o swój proces karny w Poznaniu. Chociaż być może to nie tylko złośliwa opowieść? Odwołany prezes bytomskich wodociągów, jako tajnej broni w sporze z prezydentem miasta używa tajemniczego notesu. Efekt jest żenujący. Bytomski ratusz żyje ostatnio głównie plotkami, jakie to sumy są zapisane w tajemniczym notesie i czyje numery kont tam figurują. Jednym zdaniem – strasznie i śmiesznie.

Przede wszystkim jednak tragiczne w skutkach może być uparte dążenie prezydenta Bytomia do prywatyzowania miejskich spółek. Pomijam już fakt, że jest to wbrew zasadom zdrowego rozsądku i aktualnym tendencjom w zarządzaniu miejskim majątkiem. Taka prywatyzacja boleśnie dotknie wszystkich obywateli Bytomia. Na dodatek nikt z ratusza nie chce jasno wytłumaczyć, po co takie pomysły? Ciągle powtarzany argument, że bez prywatyzacji Bytom nie będzie mógł skutecznie zrealizować zapowiadanych europejskich inwestycji już dawno stał się śmieszny. To trochę tak jakby sprzedać mieszkanie, aby na miesiąc zamieszkać w luksusowym pięciogwiazdkowym hotelu. Tylko, co potem?

Co z polityką budżetową naszego miasta? O ile prezydent Koj prowadził ją w sposób bałaganiarski i chaotyczny to prezydent Bartyla raźno i z pieśnią na ustach maszeruje do katastrofy. Jeśli zrealizuje w tym roku wszystkie swoje plany kredytowo-pożyczkowe to zadłużenie Bytomia może dojść do magicznej granicy 0,5 miliarda złotych. Spłata tych długów ma potrwać do roku 2047 o ile będzie realizowany bardzo optymistyczny plan dochodów miasta na przyszłe lata. A wszystko to po to, aby wybudować nowy stadion.

 Nie jestem zwolennikiem zemsty ponad wszystko, do której zdaje się nawoływać poprzednik Damiana Bartyli na urzędzie. Nie domagam się natychmiastowej zmiany ojca miasta. Dopuszczam możliwość poprawy u największego nawet grzesznika. Ale do wyborów samorządowych jeszcze 2,5 roku i to wystarczający czas, aby wspólnymi siłami doprowadzić do powrotu normalności w Bytomiu. Jeśli nie teraz to po następnych wyborach samorządowych. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne. Będzie natomiast testem dojrzałości i mądrości dla wielu miejskich polityków.

Comments are closed.