Wybory prezydenckie, czyli najpierw trzęsienie ziemi
Najważniejszy dla wyborów parlamentarnych element, czyli podział mandatów w Sejmie RP zakończył się sukcesem Prawa i Sprawiedliwości. Ale już podział mandatów w Senacie RP to zwycięstwo opozycji. Nie wspominając liczby głosów oddanych na ugrupowania demokratyczne. Wydawać by się mogło, iż zdrowy rozsądek nakazywałby w takiej sytuacji prezesowi Kaczyńskiemu powstrzymanie się od eskalacji konfliktów, przynajmniej do majowych wyborów prezydenckich. Po to, aby nie osłabiać szans prezydenta Dudy na zwycięstwo. Wynik głosowania z 13 października wskazuje, bowiem że w maju przyszłego roku będzie na styk.
Masz babo redutę!
A tu masz babo redutę! Prezes Kaczyński postawił na trzęsienie ziemie, jako wstęp do kampanii prezydenckiej. No i PiS wysłał do Sądu Najwyższego protesty wyborcze podważające zwycięstwo demokratycznej opozycji w wyborach do Senatu. Sam fakt złożenia protestu wyborczego nie jest niczym nadzwyczajnym. Ale po pierwsze protest będzie rozpatrywała Izba Sądu Najwyższego, której skład został ustalony ze złamaniem Konstytucji. I po drugie w uzasadnieniu PiS nie podaje żadnych dowodów na złamanie kodeksu wyborczego. Są ciekawi czy jak przeliczy się głosy ponownie to przypadkiem nie okaże się, że wygrali. Dodatkowo dodają „miażdżący” argument, że głosy nieważne powinny zostać zaliczone kandydatom PiS-u. Dlaczego tak ma być? Tego nie tłumaczą.
Aż strach pomyśleć, co może się stać, jeśli prezydent Duda przegra wybory. Być może się w przyszłym roku Państwowa Komisja Wyborcza (już w nowym składzie wybranym przez Sejm) będzie liczyła raz, drugi, trzeci, aż osiągnie wynik satysfakcjonujący prezesa Kaczyńskiego. Wierzę w kreatywność działaczy PiS-u, ale podpowiadam: np. poza zaliczeniem Dudzie głosów nieważnych, można jeszcze uznać, że wszyscy Ci, którzy nie głosowali w wyborach gdyby zagłosowali oddali by głosy na Dudę. Ale dość tej strasznej futurologii.
Kto będzie szczęśliwym kandydatem?
W swoim poprzednim blogowym tekście napisałem, iż to Platforma Obywatelska wskaże najważniejszego kontrkandydata Andrzeja Dudy. Cóż, można PO nie lubić, ale to największe ugrupowanie opozycyjne. No i zaczynają się schody. Kto będzie szczęśliwym kandydatem PO? Zanim spróbujecie sobie sami na to pytanie odpowiedzieć zaznaczę, iż brak mi wiary w wyłonienie jednego, wspólnego kandydata demokratycznej opozycji na Prezydenta RP. Więcej, nie widzę takiej potrzeby. Wszystkie wątpliwości w tej sprawie rozstrzygnie pierwsza tura wyborów. Pomysł prawyborów na opozycji, lansowany ostatnio przez Władysława Kosiniaka-Kamysza jest księżycowy. W polskich warunkach to prosta droga do awantury zanim dojdzie do powszechnego głosowania. Awantury, podczas której Andrzej Duda będzie z radości skakał pod prezydencki żyrandol.
Zanim, zatem Lewica wystawi najprawdopodobniej Roberta Biedronia a Polskie Stronnictwo Ludowe na pewno zgłosi Kosiniaka-Kamysza wróćmy do pytania, kogo wystawi PO? To dobre pytanie, jak by powiedział Kosiniak-Kamysz w programie Moniki Olejnik. Jak na razie w PO ścierają się w tej sprawie dwie szkoły wymowy: sopocka i warszawska. Nie chcę podpowiadać, kto powinien być kandydatem, ale dwie wyżej wymienione szkoły powinny się przestać ścierać jak najszybciej. Najlepiej, aby wyszła z tego jedna szkoła. Bo jeśli będzie to trwało zbyt długo to życie nie zna próżni i ktoś inny zajmie miejsce głównego kontrkandydata Andrzeja Dudy.
Najważniejsze jednak wydaje mi się coś zupełnie innego. Pod warunkiem oczywiście, że ktoś nie wpadnie na pomysł zgłoszenia ponowie dr Magdaleny Ogórek lub jakiegoś innego produktu ogórkopodobnego. Otóż dobrze by było gdyby po stronie demokratycznej opozycji kandydaci skupili się na odspawaniu Andrzeja Dudy od stanowiska Prezydenta RP. To jest najważniejsze a nie okładanie deską z ogrodzenia innych opozycyjnych kandydatów, aby odreagować kompleksy i uprzedzenia. W tym starciu nie chodzi o budowę osobistej czy grupowej pozycji politycznej a o przyszłość Polski.
Nie oczekuję, że nowy Prezydent RP będzie skrzyżowaniem Immanuela Kanta i Jamesa Bonda. Wystarczy mi, iż będzie szanował Konstytucję RP i podejmie trud przywrócenia szacunku dla demokracji.