Hajże na przedszkola!

To, co się stało przy okazji kolejnej odsłony „odmrażania” naszego życia społecznego w dobie zarazy spowodowało, że krew mi się zagotowała. Chodzi o otwarcie przez premiera Morawieckiego przedszkoli i żłobków.

Od razu zastrzegę się, że nie mam nic przeciwko samej koncepcji „odmrażania”. Jestem zdecydowanym zwolennikiem stopniowego luzowania ograniczeń. Nawet zaryzykuję twierdzenie, że szczegółowy plan poluzowania nie powinien być oddany wyłącznie w ręce epidemiologów. Plan taki powinien być opracowany przez grupę kompetentnych ekspertów z różnych dziedzin zarządzania kryzysowego. Powinien być rozpisany na dokładnie zaplanowane działania i terminy oraz skonsultowany z bezpośrednimi wykonawcami. Wystąpienie premiera, w którym ogłasza on poluzowanie powinno być, zatem ostatnim akordem takich przygotowań. Póki, co mam nieodparte wrażenie, że jedynymi, z którym premier to konsultuje są specjaliści od pijaru. Celowo piszę to słowo fonetycznie, bo to, co się dzieje przypomina mi hołubce na klepisku.

Wróćmy jednak do otwarcia przedszkoli i żłóbków. Po konferencji prasowej premiera specjaliści od pijaru pewnie byli wniebowzięci. Cala reszta odpowiedzialnych za funkcjonowanie przedszkoli i żłóbków urzędników rządowych i samorządowych dowiedziała się 29 kwietnia, iż 6 maja dzieci mogą pójść do przedszkoli i żłobków. Wcześniej urzędnicy samorządowi byli karmieni informacjami, że otwarcie tych placówek nastąpi najwcześniej w drugiej połowie maja. Zatem na niezbędne działania potrzebne do otwarcia przedszkoli i żłóbków, począwszy od zabezpieczenia środków dezynfekujących a kończąc na ustaleniu praktycznych zasad funkcjonowania, zostało sześć dni, z czego trzy były wolne od pracy. To mógł wydumać tylko nasz krajowy pijarowiec w przerwie od hołubców na klepisku.

Nie będę się rozpisywał o problemach technicznych do rozwiązania. Skupię się na tym jak taka operacja powinna przebiegać w cywilizowanym, dobrze działającym państwie. Po pierwsze, ogłoszenie o odblokowaniu placówek powinno być wcześniej skonsultowane z organami prowadzącymi, czyli prezydentami miast, burmistrzami i wójtami, o podmiotach prywatnych już nie wspomnę. Tak, aby w dniu konferencji prasowej premiera wszyscy stali już w blokach startowych z dokładnie opracowanym planem postępowania. Po drugie pięć minut po wystąpieniu premiera na stronach internetowych właściwych instytucji powinny się ukazać odpowiednie rozporządzenia i instrukcje sanitarne. Kolorowe prezentacje tego nie zastąpią.

Tymczasem w naszym pisowskim państwie z tektury nikt takiej decyzji nie skonsultował z tymi, którzy ją mieli wykonać. Stosowne rozporządzanie ukazało się w 24 godziny po konferencji prasowej a instrukcja sanitarna w 32 godziny. Mam nieodparte wrażenie, że pisane były już po wystąpieniu premiera.

Hajże na przedszkola i jakoś to będzie! Zakrzyknął premier Morawiecki. W ostateczności winę zrzuci się na Trzaskowskiego, Majchrowskiego albo Sutryka.

Comments are closed.