Jacka Kurskiego władza nad ułamkiem procenta

Na koniec kampanii wyborczej postanowiłem, pod dłuższej przerwie, naskrobać coś na moim blogu. Spróbuję wytłumaczyć, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość, po czterech latach rządów, kroczenia od afery do afery, zdaje się być ugrupowaniem całkowicie teflonowym.

Dlaczego zwolenników PiS-u nie skłaniają do zastanowienia, coraz bardziej żenujące afery, zaczynając od prezesa Kaczyńskiego naciągającego austriackiego przedsiębiorcę na sporą kasę, poprzez prezesa największej państwowej spółki paliwowej, któremu w biały dzień, bez słowa wyjaśnienia wycofuje się zarzuty korupcyjne, a kończąc na drobnym cwaniaczku, współpracującym z równie drobnymi sutenerami, który zostaje szefem administracji skarbowej? Dlaczego nie reagują na działania prokuratury kierowanej przez Zbigniewa Ziobrę, która bez żenady chroni ludzi podejrzanych o najróżniejsze przestępstwa tylko, dlatego że należą do grupy kolegów szefa rządzącej partii? Dlaczego nie przeszkadza im, iż tysiące złotych płyną z państwowej kiesy do kieszeni działaczy PiS-u w sposób urągający ludzkiej przyzwoitości, a jedynym wytłumaczeniem jest bezczelne stwierdzenie, że im się to należy? Dlaczego nikt z nich nie zwraca uwagę na szefa służb specjalnych, którego trzeba było ratować ułaskawieniem przed karą więzienia za nadużywanie władzy? I tak dalej, i tak dalej.

Już słyszę tłumaczenia. Pierwsze: transfery socjalne. Nie ważne, że łamią Konstytucję, ważne, iż dają żywą gotowiznę do kieszeni obywatela. Drugie: co tam, że kradną, ważne, iż się dzielą z nami. Nawiasem mówiąc dzielą się tym, co nam ukradną. Do tego trzeba dodać tych Polaków, którzy popierają PiS ze względów ideologicznych. To sieroty po wielkiej wojnie domowej z komuną, do której, na szczęście dla Polski, nie doszło. Dziś namiastkę tej wojny daje im PiS.

Ale to tylko pół prawdy. Te grupy rodaków nie dałyby prezesowi Kaczyńskiemu najwyższych słupków poparcia. Decydujące znaczenia ma propaganda lejąca się z ekranów telewizorów, z telewizji na pośmiewisko nazywanej publiczną. To ta instytucja, działająca zgodnie z zasadami propagandy sformułowanymi przez Josepha Goebbelsa – kłamstwo ma być toporne i powtórzone po stokroć – zapewnia prezesowi Kaczyńskiemu pakiet kontrolny.

Oczywiście mamy jeszcze wolne media i dzięki temu propaganda nie jest jeszcze całkowicie skuteczna, tak jak na przykład na Węgrzech. Platforma Obywatelska, mimo wszystko trzyma się jeszcze w kupie. Lewica nie zniknęła z życia politycznego. A pogłoski o śmierci Polskiego Stronnictwa Ludowego mogą okazać się przesadzone. Polska została jednak podzielona na pół i w chwili, gdy piszę te słowa (tj. w przedwyborczy piątek wieczorem) nie wiemy, kto będzie rządził za parę miesięcy. O tym zdecydować może ułamek procenta głosów oddanych w dniu 13 października. Ułamek procenta, na którym prezes TVP Jacek Kurski nie będzie miał władzy.

Comments are closed.