Czyste elity? Znaczy, jakie?
Wysłuchałem przemówienia Jarosława Kaczyńskiego wygłoszonego na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie w dniu 10 kwietnia. Piszę o tym dopiero po dwóch dniach, bo chciałem się zorientować czy tylko ja byłem nim zaszokowany. Na szczęście nie.
W niedzielę przed Pałacem Prezydenckim nie przemawiał szef największej partii opozycyjnej ani człowiek dotknięty traumą wynikłą ze śmierci brata. Przemawiał przywódca sekty prawowiernych, której władza nad Polską należy się jak psu kiełbasa. Jarosław Kaczyński i jego koledzy muszą objąć władzę, bo chcą uratować nasz kraj. Przed czym? Wygląda na to, że chcą ratować Polskę przed Polakami. Polacy nieodpowiedzialnie pragną żyć w normalnym, demokratycznym kraju. Nie rozumieją, że przeznaczeniem ich ojczyzny jest rząd dusz, sumień i posad sprawowany przez Jarosława Kaczyńskiego.
Przemówienie wygłoszone przez szefa Prawa i Sprawiedliwości doczekało się już wielu analiz. Nie będę ich powtarzał. Nie będę także pisał o tym, że i mnie w nim obrażono.
Chcę zwrócić uwagę na słowa, które przemknęły niezauważone. Jarosław Kaczyński powiedział 10 kwietnia, że Polska musi mieć „czyste elity”. Te słowa mnie zmroziły. W ciągu ostatnich stu lat wielu wiecowych mówców w różnych zakątkach świata stawiało żądanie „czystych elit”. Niestety nigdy nie chodziło im o to, aby elity częściej się myły.
W XX wieku nawoływanie do czystości elit kończyło się zwykle źle. Eksperymenty z elitami czystymi rasowo lub ideologicznie kosztowały ludzkość bardzo wiele. Mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński aż tak daleko się jeszcze nie posunął i chodzi mu tylko o czystość sumień. Postulat zasadniczo słuszny. Niestety tragiczna śmierć Barbary Blidy pokazała, do czego prowadzi czyszczenie sumień według kryteriów Jarosława Kaczyńskiego i jego sekty prawowiernych.
Polska nie jest idealnym krajem, a Polacy nie są idealnym społeczeństwem. Wiele tu można jeszcze zmienić i poprawić, ale wolałbym, aby Jarosław Kaczyński już nie brał się za naprawianie Polski i Polaków. Lepiej zrobi, jeśli wykonana rachunek własnego sumienia.