Kasa dla samorządu

W „Gazecie Wyborczej” z 16 I 2013 r. na pierwszej stronie można przeczytać (przynajmniej w egzemplarzu dostępnym na Górnym Śląsku) tekst red. Przemysława Jedleckiego pt. „Miasta nas skubią”. Artykuł dotyczy coraz większych problemów finansowych jednostek samorządu terytorialnego, a co za tym idzie wzrostu podatków i opłat lokalnych. Co prawda pisałem już parę razy o finansach samorządowych, ale ponownie dorzucę swoje trzy grosze.

Kwestia pierwsza to spadek dochodów budżetów samorządowych. Nie ulega wątpliwości, że główna przyczyna tej sytuacji to likwidacja trzeciej najwyższej stawki podatkowej w podatku od osób fizycznych, czyli tzw. PIT-cie. Do roku 2008 obowiązywały trzy stawki podatkowe w PIT-cie. W zależności od wysokości zarobków wynosiły one 19, 30 lub 40 %. Z inicjatywy rządu PiS-u, a konkretnie minister Zyty Gilowskiej trzecia najwyższa stawka dla najwyżej zarabiających została zlikwidowana na mocy ustawy przyjętej przez parlament w 2006 r. Od 2009 r. obowiązują, zatem dwie stawki – 18 i 32 %. Co prawda jak napisałem wyżej była to inicjatywa Gilowskiej i PiS-u, ale trzeba uczciwie przyznać, że za zmianą głosowały wszystkie partie. Ta decyzja spowodowała spadek dochodów z podatku od osób fizycznych. A właśnie ten podatek stanowi główne źródło dochodów polskich gmin wiejskich, miast, powiatów i województw. Szybko zaczęło tam brakować gotówki. Tak na marginesie warto przypomnieć, że dochody podatkowe budżetu centralnego, które też spadły (po chwilowym wzroście konsumpcji) zostały już za rządów PO wyrównane przez podniesienie stawki podatku VAT, ale w tym podatku samorządy udziału nie mają.

Kwestia druga to przeinwestowanie. Jest faktem bezspornym, że znakomita większość inwestycji finansowanych z budżetu Unii Europejskiej była, szczególnie w miastach, konieczna i niezbędne było branie kredytów na tzw. wkład własny. Kredyt ten w połączeniu z grantami europejskimi powodował, że były to relatywnie „tanie” pieniądze i grzechem było ich nie brać. Zdarzały się jednak takie pomysły inwestycyjne, które niestety wynikały głównie z potrzeb natury propagandowo-wyborczej. Nie będę pokazywał palcem, to zostawię red. Jedleckiemu. Dodatkowo pojawiły się przedsięwzięcia finansowane w całości z kredytów, może i potrzebne, ale, nad którymi lepiej było zastanowić się czy są niezbędne już dziś.

Kwestia trzecia to konsekwencje. Spadek dochodów to brak gotówki w kasach samorządowych na spłatę odsetek od kredytów. Trzeba było, więc na gwałt zmieniać dotychczasową strukturę wydatków, czyli ciąć kwoty na oświatę, kulturę, pomoc społeczną itp. Dzieje się to często w atmosferze chaosu i braku pomysłów. Rodzi to różnego rodzaju histeryczne pomysły, czego przykładem jest oświata. Wyeliminowanie niektórych anachronicznych zapisów Karty Nauczyciela (np. w kwestii urlopów zdrowotnych) to konieczność, ale już próby likwidacji publicznej oświaty przez przekazanie jej innym podmiotom to rodzaj liberalnej aberracji. Z histerii bierze się też planowanie wysokich dochodów z mandatów za przekroczenia prędkości. Doraźnie łata się budżety samorządowe podwyżkami podatków i opłat lokalnych. Najbardziej radykalni ze specjalistów od finansów publicznych mówią już, że w 2014 r. przynajmniej kilkaset gmin wiejskich, miast i powiatów nie będzie mogło uchwalić budżetów zgodnie z literą prawa.

Co zrobić z tym pasztetem? Istnieją trzy alternatywne sposoby naprawy. Pierwszy to zwiększenie udziału samorządów w dochodach z podatku PIT, czyli rząd musiałby zgodzić się na zmniejszenie dochodów budżetu centralnego na rzecz jednostek samorządu terytorialnego. Drugi sposób to wprowadzenie udziału samorządowego w dochodach z podatku VAT, czyli znowu rząd musiałby oddać część dochodów centralnych do samorządu. Trzeci natomiast to przywrócenie trzeciej stawki w podatku PIT dla najwyżej zarabiających. Osobiście uważam trzeci sposób za najlepsze rozwiązanie. Zwłaszcza, że popularna w mediach liberalna teza o pożytkach z niskich podatków dla wysoko zarabiających jest mocno wątpliwa. Wystarczy przypomnieć, że w USA za prezydentury Clintona, gdy bogaci płacili wyższe podatki gospodarka kwitła. Gdy jego następca Bush je obniżył skończyło się kryzysem gospodarczym.

Tak czy siak, aby zastosować którykolwiek z wymienionych wyżej sposobów trzeba odwagi rządzących. Niestety obecnie to towar bardziej deficytowy niż brak kasy w samorządach.

Comments are closed.